Najlepszą zabawą ludzkości jest czytanie książek
wpis
ROZMOWA Z MAGDĄ UMER
Pani Magdo, czy zgodzi się pani z tezą, że literatura może ratować nasze życie? Ja lubię myśleć o tym, że wszystkie kryzysy, z jakimi się mierzymy – na poziomie osobistym czy społecznym – zawsze związane są z kryzysem wyobraźni, ze sposobem, w jaki myślimy o otaczającym nas świecie. A literatura jest jednym z narzędzi „ratunkowych”. Po pierwsze pozwala rozwijać wyobraźnię. Po drugie – rozpoznawać się w opowieściach, które przeżywamy. Zatem: czy Pani zgodzi się z takim założeniem, że literatura może nam pomagać?
Wie pani, że na różnych etapach swojego życia, a żyję już prawie siedemdziesiąt cztery lata, myślałam o tym w różny sposób. Kiedy byłam dziewczynką, myślałam, że literatura czyni ten świat piękniejszym, lepszym, wspanialszym. Natomiast kiedy byłam studentką polonistyki, myślałam, że jest czymś ważniejszym niż życie. Potem jednak to życie zaczęło być ważniejsze. A na starość, kiedy mi zaczęły chorować oczy – czytanie stało się trochę udręką, a trochę marzeniem. Z konieczności muszę czytać mniej. I wtedy sobie myślę, że na szczęście wynaleziono inne nośniki – można słuchać audiobooków. A wracając do pani pytania – tak naprawdę myślę, że to wszystko, co w życiu przeczytaliśmy, ukształtowało nas jako ludzi. To jest bardzo ważne. Jeżeli ukształtowało nas jako ludzi, to my jako ludzie oczytani możemy mieć złudzenie, że jesteśmy w stanie wpłynąć na to, aby było trochę lepiej – i ludzkości, i planecie, i przyszłym pokoleniom.
Powiedziała Pani „złudzenie”. Może po prostu ważne jest, w jaki sposób czytamy książki – czy czytamy je dla siebie, czy czytamy je wspólnotowo, w grupie… jak o przeczytanych książkach ze sobą rozmawiamy, czy w ogóle się spotykamy wokół literatury. Zapytam więc o Pani najważniejsze inspiracje związane właśnie z czytaniem – zarówno prywatnym, jak i tym do podzielenia się z innymi ludźmi. Które lektury były dla Pani najważniejsze?
Od młodości ważna była przede wszystkim poezja. Proza była ważna, ale to poezja mnie zmieniała, kształtowała, pomagała albo też czyniła jeszcze smutniejszą. Coś takiego było w tej dziwnej mowie, że ona mi pomagała. A jednocześnie przecież wiem, że jest tak, jak napisała pani Wisława: „jest nas dwoje na tysiąc”**; że jednak pozostałych dziewięćdziesiąt osiem procent nie uważa poezji za ważną. Trzeba sobie z tego zdawać sprawę. A Pani chce ode mnie dowiedzieć się, jakie książki mnie ukształtowały w dzieciństwie i młodości?
Tak, oczywiście. To pytanie jest również pytaniem o Pani najważniejsze lektury.
Właściwie chyba najważniejszą lekturą mojego dzieciństwa były wiersze Brzechwy i Tuwima, i baśnie Andersena. Potem była oczywiście – jak u dziewięćdziesięciu procent dziewczynek – Ania z Zielonego Wzgórza. Stosunek tej nawiedzonej dziewczynki do świata i do marzeń, żeby było lepiej, niż jest. Ona to czyniła! Chciałam być taka jak Ania! A potem… potem zaczęłam czytać z obowiązku, ponieważ na polonistyce jest milion książek do przeczytania. To jest trudne zadanie. Człowiek uczy się czytać w pewien sposób – żeby szybciej przeczytać, żeby szybciej zapamiętać, ale zapamiętuje tylko na jakiś czas. Po czym – teraz przechodzę do mojego aktualnego wieku – zaczyna się starość. I sobie myślę: „Boże, po co ja tyle przeczytałam, po co ja tyle zobaczyłam, po co ja tak żyłam sztuką, kulturą, literaturą, kiedy ja teraz tego wszystkiego, a przynajmniej ogromnej większości, nie pamiętam…”. A potem się pocieszam, że jednak składamy się z tego, co przeżyliśmy i jakie to na nas zrobiło wrażenie. Wszystko mamy wypisane na twarzy, w duszy, w sercu. Wszystkim, czego doznałam w dziedzinie kultury i sztuki, dzielę się z ludźmi poprzez śpiewanie piosenek, bo uważam, że ten środek wyrazu jest mi najbliższy. I dlatego mówię, że ja te piosenki opowiadam, a nie śpiewam. To „opowiedzenie ich z sensem” jest ważniejsze niż popisanie się, jaką nutę możesz wyciągnąć. Można się naśpiewać kilkoma oktawami i nic z tego nie wynika.
Chciałabym zatem dopytać o śpiewanie… Mówienie, wypowiadanie, czytanie poezji na głos jest ważne i mam wrażenie, że muzyka nam w tym pomaga. Jest specyficznym obiegiem słowa poetyckiego w świecie. Ale jednocześnie przecież bardzo rzadko czytamy poezję w ogóle, jeszcze rzadziej czytamy ją na głos dla siebie, a najrzadziej w grupie.
Tak, ja powiedziałam to, co Pani Wisława – „jest nas dwoje na tysiąc”. Ostatnią lekcję czytania poezji na głos pamiętam z liceum. Nawet na studiach tak nie czytaliśmy. Dopiero kiedy byłam młodziutką matką i czytałam na głos dzieciom moje ukochane wiersze czy bajki, zauważyłam, że jeżeli się czyta z miłością i chce się, żeby to do dzieci dotarło w jak najlepszej formie, to tutaj właśnie jest ukryta dodatkowa wartość. Przyznam się, że dwadzieścia czy nawet dwadzieścia pięć lat temu przyszła do mnie jakaś miła pani i poprosiła, żebym się włączyła w popularyzację akcji „Cała Polska czyta dzieciom”. Ja tę panią właściwie przegnałam. Delikatnie, ale przegnałam… Zapytałam się jej, czy ona chce wyłamywać otwarte drzwi, przecież wszyscy ludzie czytają swoim dzieciom. I dopiero potem się zorientowałam, jaką ja byłam głupią i naiwną kobietą, bo nie wszyscy czytają dzieciom i ta akcja była szalenie potrzebna. Potem, na szczęście, wzięłam w niej udział. Dzisiaj mamy chyba jeszcze inny problem – sama mam już nie dzieci, ale młodziutkie wnuki. Mają sześć, osiem i jedenaście lat. I widzę jak oni – bardzo inteligentni, młodzi ludzie – uciekają do obrazka, do smartfona, do iPada, do komputera. Jak oni uciekają od czytania. Gdy wróciłam teraz z wakacji, jedyna rzeczą, jaką im przywiozłam, były piękne zakładki do książek – żeby jednak od czasu do czasu do czasu coś czytali. I myślę, że niezależnie od tego, co będziemy robić, następne młode pokolenie będzie pokoleniem obrazu. Tak mi się wydaje… i teraz trzeba zrobić wszystko, żeby ten obraz przynosił jak najwspanialsze rzeczy.
To ja ucieknę od obrazów i przyznam się, że brałam udział w lekcji poezji, ponieważ Julia Fiedorczuk, jeżdżąc z festiwalem Miedzianka Po Drodze, robi takie lekcje. Miesiąc temu festiwal zadomowił się na jeden dzień w Tychach. Zdanie, które Julia powtarza przed każdą lekcją, brzmi: „Znowu nikt nie przyjdzie”. A potem okazuje się, że przychodzi dziesięć, piętnaście, dwadzieścia osób…
To jest bezcenne!
Każda z tych osób dzieli się własną wrażliwością. Wiersze są czytane na głos. Jeden wiersz pociąga kolejny i kolejny. I naprawdę dzieje się magia. To są spotkania niezwykłe. One bardzo się różnią od Dyskusyjnych Klubów Książki, ponieważ o wiele szerzej – mam wrażenie – pracuje i rezonuje wrażliwość, gdy potrafimy zatrzymać się nad słowem napisanym i wypowiedzianym, i zastanowić się nie tylko, co ono znaczy, ale też, co ono z nami robi, co robi w świecie…
Ono nam daje. To jest bardzo ważne i ja jestem szalenie wdzięczna takim ludziom, że to jeszcze czynią w epoce obrazków, a nie liter… że potrafią czynić takie rzeczy. Miałam wrażenie, że należę do takiej ostatniej grupy, która czyta książki i bawi się w tę „najlepszą zabawę, jaką ludzkość sobie wymyśliła”… Ta zabawa to jest czytanie książek! Jestem jednak daleka od tego, żeby nazywać głupcami tych, którym jest coraz trudniej czytać, bo się przestawiają na inny nośnik. Widzę to na przykładzie swoich wnuków. Chociaż… nie, moja jedenastolatka zachłannie czyta Harry’ego Pottera. Ośmioletni Ludwik także! Obojętnie co, ale niech czytają. Ja wiem, że powiedzenie „obojętnie” jest grzechem, że powinniśmy szukać czegoś najlepszego, ale najważniejsze jest, żeby nie zlikwidować w sobie potrzeby czytania – przygotowania oczu i możliwości skupienia nad lekturą. To, co robicie w Tychach jest bezcenne!
Myślę, że każda osoba, która znajduje chwilę, żeby posłuchać audiobooka albo zawiesić oczy na małych czarnych literkach na białym tle, właśnie to robi… Literatura uczy nas uważnego podejścia do świata, który dziś jest bardzo rozedrgany i coraz szybszy. Daje nam chwilę wytchnienia, zastanowienia i uczy odpowiedzialności za słowo.
I uczy nas kultury tego słowa, i wszystkiego, co najlepsze. Jestem wdzięczna każdej osobie, która czyta. Trwa walka o to, żeby ludzie czytali.
Tak, z jednej strony jest to walka o czytanie i rozumienie, ale z drugiej – wracając do wątków muzycznych – jest to walka o sens tekstów, które są wyśpiewywane. O to, żeby poezja istniała również w przestrzeni muzycznej, nie tylko jako wydrukowane na papierze utwory.
O, to jest temat na długą dyskusję… na przykład dla pani skomponowanie muzyki do jakiegoś wiersza może wydawać się świetne, a mnie może się to wydawać okropne. To znaczy – mogę uważać, że takim słowom należały się inne dźwięki. I ponieważ każdy ma inny gust, będziemy się na ten temat spierać i spierać, i spierać. Właśnie dlatego tak nie lubię określenia „poezja śpiewana”. Ono jest za szerokie, za dużo znaczy… W nim mogą się mieścić rzeczy najgorsze, pretensjonalne i najwspanialsze, najszlachetniejsze, w najlepszym gatunku. Ja skupiłabym się na tym: niech się ludzie w małych grupach spotykają, niech mają radość z tego, że coś przeczytali. Że czegoś posłuchali. Niech to będzie wspólne doznanie.
Od tego właśnie w Tychach zaczniemy. Dziękuję za rozmowę!
Rozmawiała Magdalena Gościniak
*tytuł: cytat z Wisławy Szymborskiej
**Wisława Szymborska, Niektórzy lubią poezję
Iść dalej
wpis
ROZMOWA Z ZYGMUNTEM KRAUZE
Mateusz Borkowski: Na Festiwalu Auksodrone świętuje Pan swoje osiemdziesiąte piąte urodziny. I choć bardzo trudno na jednym koncercie pokazać tak bogatą i rozległą twórczość, to jego program został tak dobrany, by zaprezentować przekrój tej twórczości, od pierwszych kompozycji, aż po najnowsze utwory.
W części solowej zagram utwory jeszcze z lat pięćdziesiątych, więc rzeczywiście to były moje pierwsze kroki. Następnie Aus aller Welt stammende to rok 1973 i moje zainteresowanie sprawami muzyki ludowej, kiedy integrowałem tę muzykę do swojej własnej. Mamy też stosunkowo niedawny utwór jak Poemat Apollinaire’a z 2016 roku.
Á propos właśnie tego utworu, to myślę, że jego wydźwięk jest dziś niezwykle aktualny, bo mówi o wolności twórczej…
Tytuł tego poematu to Prześliczna rudowłosa, napisany przez Apollinaire’a w 1918 roku, a więc w roku zakończenia chyba najokrutniejszej wojny w Europie, jaką była pierwsza wojna światowa. Autor chciał odsunąć od siebie wszelkie wojenne tragedie i skupić na sprawie wolności wypowiedzi w sztuce, pisząc o tym, że ci twórcy, którzy poszukują czegoś nowego, nie robią nic złego, chcą jedynie pokazać nową perspektywę i doświadczenia. To temat aktualny od kilku wieków, od kiedy twórczość europejska dąży do stworzenia nowych zjawisk, które z początku są zwykle źle przyjmowane. O to właśnie walczył mocno Apollinaire, wspierając takich artystów, jak Picasso, Matisse czy Braque.
Z kolei Pięć kompozycji unistycznych to kluczowy dla Pańskiej twórczości cykl związany z obrazami Władysława Strzemińskiego. Olśnieniem okazała się dla Pana wizyta na wystawie jego obrazów, w czasie kiedy był Pan jeszcze uczniem liceum muzycznego w Łodzi.
Zetknięcie z twórczością Strzemińskiego, a następnie z jego teorią unizmu, właściwie sprowadziło mnie na ścieżkę kompozytora. Pokazało mi drogę, którą mogę iść, i sam eksplorować. Z jednej strony było to bardzo oryginalne, z drugiej zaś, trochę przeciwko temu, co wówczas, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych działo się w europejskiej muzyce awangardowej. Przypomnijmy, że był to czas, kiedy kompozytorzy zajmowali się odkrywaniem nowych dźwięków, nowej grafiki, kiedy utwory były niesamowicie atrakcyjne pod względem brzmieniowym, zaskakiwały swoimi kontrastami i swoją dziwną barwnością. Strzemiński pokazał mi inną drogę – drogę spokojnej formy, trochę kontemplacyjnej. Starałem się później niejako przetłumaczyć tę jego teorię na polu muzyki. Ta muzyka, która ma źródło w teorii unizmu, jest muzyką dającą zupełnie inne możliwości. Otóż słuchacz jest spokojny, może sam siebie skonfrontować i nie jest zaskakiwany stale jakimiś nowymi zjawiskami. Muzyka unistyczna stara się stworzyć formę bezkontrastową, w której każda sekunda jest właściwie równo nasycona.
Usłyszymy też dwie kompozycje z 1972 roku – Gloves Music i Stone Music. Czy można na nie patrzeć trochę przez pryzmat dokonań Johna Cage’a?
W przypadku Stone Music nie bardzo, bo jest to eksperyment dźwiękowy, przypadkiem zresztą przeze mnie odkryty. Zawsze kolekcjonowałem kamienie, przywoziłem je z różnych części świata. Szukając nowych dźwięków w fortepianie, na jego strunach położyłem kamień, który sam zaczął nagle wibrować i wręcz „grać”. To właśnie rozwinąłem w tym utworze. Natomiast Gloves Music jest takim trochę teatralnym utworem, który mówi o leciwym już pianiście, który nie może już właściwie grać, trzęsą mu się ręce, jest bezradny i próbuje coś na tej klawiaturze zrobić. W końcu rezygnuje, zrzuca te rękawiczki i opuszcza scenę.
Czego możemy się spodziewać po najnowszej kompozycji Rivière souterraine 3?
To utwór, który miał swoją światową premierę pod koniec sierpnia tego roku w Ostrawie. I jest to kontynuacja poprzedniego utworu o tym samym tytule, który oznacza rzekę podziemną. To takie zjawisko przyrodnicze, które fascynuje mnie od dawna. Już w latach osiemdziesiątych napisałem pierwszy utwór we współpracy z architektami, którzy stworzyli w tym celu przestrzeń architektoniczną i ja w tę przestrzeń włożyłem swoją muzykę. Takie płynące pod ziemią rzeki spotkamy w wielu miejscach świata, choćby w Paryżu, Seulu czy Nancy. Będąc w takim miejscu, byłem zafascynowany panującą tam ciszą i atmosferą tajemniczości. Stąd właśnie ta kompozycja, która stara się nas przenieść w bardzo dziwne miejsce. Współpracowałem przy tej okazji ze swoim dawnym studentem Wojtkiem Błażejczykiem, który pomógł mi w stworzeniu całej warstwy elektronicznej, która odgrywa w tym utworze dość dużą rolę. Co ważne, ta warstwa elektroniczna zbudowana jest wyłącznie z dźwięków fortepianu, wykonywanych zarówno na klawiaturze, jak i bezpośrednio na strunach. Być może dlatego właśnie ten elektroniczny dźwięk jest tak przejmujący, gdyż jest bardzo naturalny i mało ma w sobie tzw. „teflonowej” elektroniki. Muzyka, którą słyszymy z głośnika, jest więc bardzo mięsistym tworem dźwiękowym.
Muszę spytać, skąd u Pana fascynacja rozstrojonymi pianinami, które pojawiają się w wielu Pańskich utworach?
Po pierwsze uważam, że pianino jest odrębnym od fortepianu instrumentem. Dla mnie to zupełnie osobny instrument, który ma swoje indywidualne brzmienie. Drugą sprawą jest kwestia rozstrojenia, które wiąże się z zagadnieniem mikrotonalności, co jest mi bliskie. Czuję w tym nieprecyzyjnie nastrojonym dźwięku większą siłę ekspresji. Takich utworów jest kilka, najważniejszy z nich to Adieu na rozstrojone pianino i orkiestrę, ale rozstrojonego pianina używam także w utworach symfonicznych, jako jednego z instrumentów orkiestry. Także w Poemacie Apollinaire’a gram na takim instrumencie – to też podkreśla trochę tragizm sytuacji tego poety, który domaga się bycia wysłuchanym i gra na tym pianinie, które jest kiepskie. Ledwo na nim gra, a jednak to za jego pomocą chce przekazać ważną sprawę. Wyczuwam w tym pewien dramatyzm sytuacji, gdyż w tym utworze pianino nie pełni jedynie funkcji dźwiękowej, ale posiada również wartość dramaturgiczną.
Fortepian łączy się u Pana nierozerwalnie z komponowaniem – bycie kompozytorem i zarazem koncertującym pianistą wykonującym swoje utwory jest u Pana czymś nierozłącznym.
Tak właśnie uważam. Patrząc na historię muzyki XX, a nawet XIX wieku i na najwybitniejszych kompozytorów, to prawie każdy z nich grał na fortepianie i koncertował. Czy to Bartok, Szymanowski i Strawiński, czy Enescu, który grał na skrzypcach, albo Messiaen, który był organistą. Uważam, że kompozytor powinien być jednocześnie wykonawcą. To tradycyjna od wieków forma zawodu kompozytora, który jednocześnie może wyjść na scenę i zagrać to, co stworzył. Zawsze powtarzam swoim studentom, że powinni kontynuować wykonawstwo muzyczne na swoim instrumencie, bo kontakt z muzyką, graniem i instrumentem daje zarówno siłę i – nie boję się tego powiedzieć – szczęście. Daje też pewną dyscyplinę zachowań, bo aby zagrać koncert, trzeba być na czas, trzeba się odpowiednio ubrać, wyglądać i być gotowym spakować walizkę. W byciu pianistą mieści się zatem wiele czasem trywialnych i codziennych spraw, które są bardzo przydatne dla wspomnianej dyscypliny artystycznej, będąc dobrym bodźcem do dalszej twórczości.
Bardzo ważne są dla Pana literackie inspiracje – Mickiewicz, Gombrowicz, Różewicz… Nie każdy kompozytor wprost pokazuje, że inspiruje go świat inny niż muzyka.
To jest sprawa wyboru i dojrzenia do pewnych rzeczy. Pamiętam siebie, kiedy tworzyłem te formy unistyczne, wówczas interesowały mnie jedynie forma, relacje interwałowe czy rytmiczne, czyli same parametry czysto muzyczne, czysto abstrakcyjne. Przyszedł jednak czas, kiedy zobaczyłem, że świat jest dla mnie ważny, że na mnie oddziaływa. Czasami zgadzam się z tym, co się na tym świecie dzieje, najczęściej jednak nie, i to właśnie mnie porusza. Co najmniej od czterdziestu lat w wielu swoich utworach zawieram mój stosunek do tego, co się w tym świecie dzieje. Chcę przy tym zaznaczyć, że nie oznacza to w ogóle spraw zaangażowania politycznego. Natomiast to, co mnie porusza, dotyczy zawsze człowieka – albo mnie osobiście, albo człowieka w sensie ogólnym, zarówno takiego, którego znam, jak i tego, o którym wiem, że istnieje i cierpi. Tak jest w niedawno napisanym utworze De ira, De dolore, czyli o gniewie i bólu, gdzie odnoszę się do spraw związanych z tragedią wojny w Ukrainie. Jednym z pierwszych utworów tego typu był napisany w 1981 roku Tableau vivant, który był moją odpowiedzią na stan wojenny ogłoszony przez generała Jaruzelskiego. W 2016 roku skomponowałem też Exodus, gdzie odnoszę się do spraw migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Tych utworów „zaangażowanych” jest więc wiele, nigdy jednak nie są to manifesty polityczne, tylko mój emocjonalny stosunek do sytuacji człowieka.
Czego można Panu życzyć?
Tego, żeby iść dalej. Ja idę dalej, stale patrzę do przodu i to daje mi energię i siłę. Tę siłę daje mi, co zawsze powtarzam, także muzyka. Nie chcę być pompatyczny, ale z całą pewnością mogę stwierdzić, że mnie osobiście to właśnie muzyka daje siłę i szczęście.
Rozmawiał Mateusz Borkowski
Weź ze sobą najnowsze „Ramy Kultury”!
wpis
Jeżeli do pełni dobrego samopoczucia nie wystarczy wam terapeutyczna moc kasztanów (niezależnie od tego, czy zbieracie je tylko dla zabawy, czy też umieszczacie w celach leczniczych pod materacem), to zespół „Ram Kultury” jak zwykle podpowiada, jak podbudować swój jesienny dobrostan.
Na początek miesiąca proponujemy AUKSODRONE obfitujący w niezwykłe zjawiska muzyczne. Wśród nich koncert orkiestry AUKSO z udziałem znakomitego kompozytora Zygmunta Krauzego, który na tyskim festiwalu będzie świętował swoje 85. urodziny (rozmowa z artystą na stronach 4–5). Tradycją festiwalu są też premiery oper. Tym razem zaprezentowany zostanie nowy utwór – owoc współpracy Alka Nowaka i Marcina Wichy. W programie jest oczywiście o wiele więcej perełek, warto więc zajrzeć do naszego kalendarium.
Tak więc najpierw w Mediatece czeka nas muzyczna uczta, a nieco później będzie można się tam spotkać z dobrą literaturą i jej twórcami, a także wybitnymi osobistościami polskiej kultury, które wnoszą swój niebagatelny wkład w pielęgnację słowa w jego najpiękniejszej postaci. Obszerny wywiad z jedną z tych osobistości znajdziecie na stronach 6–7.
Miłośnicy sztuk wizualnych też nie mają w tym miesiącu powodów do narzekania na nudę.
W Galerii OBOK trwa wystawa Powrót Jeźdźców Apokalipsy Jerzego Michała Murawskiego. W Muzeum Miejskim odbywają się ciekawe wydarzenia towarzyszące ekspozycji Tyski Klub Fotograficzny KRON. Śląsk 1978–1983. Wśród nich oprowadzanie po wystawie przez kuratorkę Ewelinę Lasotę (z tłumaczeniem na język migowy), cykl warsztatów interdyscyplinarnych dla młodzieży z Polski i Ukrainy, zatytułowanych Szeroki kąt i spotkanie z wybitnym fotografem dokumentalistą Wojciechem Wilczykiem, który od lat dziewięćdziesiątych fotografuje zmieniający się śląski krajobraz, demontaż przemysłu i wejście w fazę postindustrialną. Samą wystawę można oglądać aż do 5 stycznia.
Sylwia Witman
redaktorka naczelna „Ram Kultury”
Co nowego odkryjemy na kartach miesięcznika?
– dwa obszerne wspaniałe wywiady z artystami światowego formatu: Magdą Umer oraz Zbigniewem Krauze, których spotkać osobiście będziemy mieli szansę przy okazji dwóch festiwali: XVI Tyskich Dni Literatury i Auksodrone;
– zapowiedź najnowszej książki tyszanina Macieja Blady Wszystkiego najlepszego. Dramat rodzinny w siedmiu aktach;
– relacja z festiwalu Miedzianka po Drodze;
– zwiastun najnowszej premiery Teatru Małego w Tychach: 40% do miłości;
– zaproszenie na wernisaż i wystawę twórczości Wojciecha Siudmaka – Siumak. Kosmogonie;
– i wiele innych poleceń wydarzeń oraz bogate kalendarium imprez.
Zapraszamy do lektury i uczestnictwa w życiu kulturalnym Tychów!
Wydawca: Miejskie Centrum Kultury w Tychach, ul. Bohaterów Warszawy 26, 43-100 Tychy, tel. 32 438 20 61, e-mail: redakcja@mck.tychy.pl
Redaktor naczelna: Sylwia Witman, e-mail: ramykultury@kultura.tychy.pl
Zespół: Daria Gawrońska, Agnieszka Lakner, Małgorzata Król, Justyna Stolfik-Binda
Korekta: Agnieszka Tabor
Layout: Aleksandra Krupa i Bartek Witański Blank Studio, Marcin Kasperek KlarStudio
Skład i łamanie: Magdalena Dziedzic KlarStudio
Druk: Drukarnia AAPrint, Mikołów Nakład: 3000 egz.
Foto na okładce: Adam Stępień
Miesięcznik znaleźć można we wszystkich instytucjach kultury, młodzieżowych domach kultury, klubach osiedlowych, urzędach, Gemini Park Tychy oraz wybranych restauracjach. Szczegółowa lista punktów dystrybucji znajduje się TUTAJ.
Poniżej prezentujemy również dotychczasowe wydania „Ram Kultury” w wersji online:
Ramy Kultury nr 26
Ramy Kultury nr 25
Ramy Kultury nr 24
Ramy Kultury nr 23
Ramy Kultury nr 22
Ramy Kultury nr 21
Ramy Kultury nr 20
Ramy Kultury nr 19
Ramy Kultury nr 18
Ramy Kultury nr 17
Ramy Kultury nr 16
Ramy Kultury nr 15
Ramy Kultury nr 14
Ramy Kultury nr 13
Ramy Kultury nr 12
Ramy Kultury nr 11
Ramy Kultury nr 10
Ramy Kultury nr 9
Ramy Kultury nr 8
Ramy Kultury nr 7
Ramy Kultury nr 6
Ramy Kultury nr 5
Ramy Kultury nr 4
Ramy Kultury nr 3
Ramy Kultury nr 2
Ramy Kultury nr 1
Dołącz do wystawców XV Jarmarku Bożonarodzeniowego w Tychach!
wpis
Serdecznie zapraszamy do dołączenia do grona wystawców podczas XV Tyskiego Jarmarku Bożonarodzeniowego, który odbędzie się jak co roku na Placu Baczyńskiego w Tychach w dniach 15-17 grudnia 2023 r. Ta wyjątkowa impreza stanowi doskonałą okazję do zaprezentowania i sprzedaży swoich unikalnych produktów szerokiemu gronu odbiorców. Wypełnioną kartę zgłoszenia wraz ze zdjęciami asortymentu należy przesłać na adres bip@mck.tychy.pl.
Dołącz do nas i pokaż swoje rękodzieło, jeśli masz w swojej ofercie:
– artykuły świąteczne (w tym ozdoby choinkowe, zabawki, stroiki),
– ceramikę artystyczną i użytkową (dzbany, wazy, kubki i inne naczynia z nadrukami lub ręcznie malowane),
– wyroby regionalne (w tym góralskie, świece, koronki, ozdoby),
– galanterię skórzaną (odzież, czapki rękawiczki),
– biżuterię, kamienie mineralne, kosmetyki, perfumy,
– artykuły spożywcze (w tym słodycze, drobne przekąski, potrawy i wyroby regionalne),
– wypieki świąteczne i gastronomię (w tym aromatyczne grzane wino i cydr, piwo, miód piwny, wina).
Na zgłoszenia czekamy do 29 września 2023 r. Liczba miejsc jest ograniczona. Prosimy o zapoznanie się z Regulaminem udostępniania stoisk oraz wzorami umów dostępnymi poniżej.
Regulamin udostępnienia stoisk XV Jarmark Bożonarodzeniowy
Umowa z wystawcą WZÓR 2023 ze stołem
Umowa z wystawcą WZÓR 2023
załącznik nr 1 – karta zgłoszenia(1)
załącznik nr 2 – zdjęcie poglądowe i rzut stoiska(1)
Organizatorem XV Jarmarku Bożonarodzeniowego w Tychach jest Miejskie Centrum Kultury w Tychach.
BO liczy się Twój głos!
wpis
Zgłoszenia można dokonać internetowo na stronie razemtychy.pl lub osobiście w jednym z punktów rozlokowanych w różnych miejscach w naszym mieście:
8 września (piątek), 19.00–19.30, Park Górniczy, ul. Andersa, podczas seans kina plenerowego, film: „Serce, serduszko”,
9 września (sobota), 17.30–19.30, pl. K.K. Baczyńskiego, koło wejścia do Andromedy, podczas wydarzenia IX Tyski Festiwal Teatrów Niezależnych Andromedon,
9 września (sobota), 19.30–20.00, Ogród Miejskiego Centrum Kultury, ul. Bohaterów Warszawy 26, podczas seansu kina plenerowego Kino FreeLove, film: „Tonia”,
10 września (niedziela), 15.00–19.00, Ogród Miejskiego Centrum Kultury, ul. Bohaterów Warszawy 26, podczas EkoLogicznego pikniku rodzinnego na osiedlu B,
12 września (wtorek), 9.30–13.00, Uniwersytet Trzeciego Wieku, ul. Ciasna 3, na parterze,
14 września (czwartek), 8.00–17.00, Urząd Miasta Tychy, al. Niepodległości 49, parter, Biuro Obsługi Klienta, stanowisko 1,
15 września (piątek), 8.00–11.00, Tyskie Hale Targowe, al. Piłsudskiego 8, przy głównym wejściu,
16 września (sobota), 8.00–11.00, Tyskie Hale Targowe, al. Piłsudskiego 8, przy głównym wejściu,
16 września (sobota), 14.00–18.00, Kryta pływalnia, ul. Edukacji 9, na parterze,
17 września (niedziela), 8.00–12.00, Ośrodek Wypoczynkowy Paprocany, podczas XIII Biegu im. Pawła Lorensa – Otwarte Mistrzostwa Tychów w biegu na 10 km,
17 września (niedziela), 15.00–19.00, Parafia pw. św. Ojca Pio, ul. Przepiórek 50, podczas Festynu w dzielnicy Mąkołowiec,
18 września (poniedziałek), 10.00–13.00, Plac Św. Anny, podczas Pikniku dla mieszkańców „Nasze Nowe A”,
19 września (wtorek), 10.00–17.00, Miejska Biblioteka Publiczna, al. Piłsudskiego 16, podczas „Silver Silesia”,
20 września (środa), 10.00–15.00, Miejska Biblioteka Publiczna, al. Piłsudskiego 16, podczas „Silver Silesia”,
Ponadto zagłosować można codziennie od poniedziałku do piątku w:
– Głównym Punkcie Konsultacyjnym przy ul. Barona 30, pok. 209, piętro 1, w godzinach pracy Urzędu Miasta Tychy;
– Urzędzie Miasta Tychy, biuro obsługi klienta, przy al. Niepodległości 49, na parterze, w godzinach pracy Urzędu Miasta Tychy;
– Miejskiej Bibliotece Publicznej oraz w jej filiach, w godzinach ich pracy.
Zagłosować można tylko raz, oddając 4 głosy:
-
2 na zadanie dotyczące całego miasta;
-
2 na zadania dotyczące określonego okręgu konsultacyjnego.
Więcej informacji na: razemtychy.pl
#bowtychach
Głosowanie odbywać się będzie w formie elektronicznej. Osoby, które będą chciały zagłosować na kartach papierowych, będą to mogły zrobić osobiście, w godzinach pracy Urzędu Miasta Tychy, w Głównym Punkcie Konsultacyjnym Budżetu Obywatelskiego w Centrum Balbina, przy ul. Barona 30 pokój 209, piętro I.
Pasja i miłość do bluesa
wpis
Śląska Grupa Bluesowa to historia czterech młodych chłopaków połączonych ze sobą pasją i miłością do muzyki – opowiada Leszek Winder. Jan „Kyks” Skrzek, Jerzy „Kawa” Kawalec, Michał „Gier” Giercuszkiewicz i ja. W 1973 roku w mojej piwnicy, w kamienicy przy ulicy Mariackiej w Katowicach zaczęliśmy jako zespół Apogeum naszą muzyczną podróż. Potem były kolejne zespoły: Krzak, Dżem, Kwadrat, Bezdomne Psy i inne. Mijały lata, a my pozostawaliśmy w wielkiej, niczym niezmąconej przyjaźni koncertując, nagrywając płyty, zakładając kolejne zespoły.
Zespół pod nazwą Śląska Grupa Bluesowa został założony 20 lat temu, po śmierci Jurka Kawalca. To ostatni zespół w tym muzycznym łańcuchu.
Obecny skład zespołu tworzą: Leszek Winder (gitara), Agnieszka Łapka (wokal), Krzysztof Głuch (pianino), Michał Kielak (harmonijka), Mirosław Rzepa (gitara basowa, gitary) i Max Ziobro (perkusja).
Agnieszka Łapka pojawiła się w zespole 18 lat temu jako młoda, niezwykle zdolna wokalistka, z olbrzymią skalą głosu – wspomina Leszek Winder. Miała wesprzeć Janka Skrzeka, a w rezultacie szybko stała się
wokalem wiodącym. Wokół naszego zespołu zawsze orbitowali znakomici muzycy. Nadal są zapraszani do współpracy, której podstawą jest radosna, bezkonfliktowa i przyjazna atmosfera. Nasza twórczość to miks wierności klasyce i innowacyjnego podejścia do muzyki.
Sylwia Witman
Fot. Radosław Kaźmierczak
Więcej informacji na temat koncertu znajdą Państwo tutaj.
Wyśpiewaj to! Odważny głos AUKSO4KIDS!
wpis
W obie te strony skierujemy naszą uwagę podczas nowego sezonu koncertowego w tyskiej Mediatece wraz z AUKSO Orkiestrą Kameralną Miasta Tychy.
Twórcze poszukiwania towarzyszą kompozytorom XX i XXI wieku, gdy badają dźwięk czy testują nowe instrumenty lub szukają nowych sposobów wykorzystania tych starych. Uczą, bawiąc, bawiąc, uczą. W sezonie 9.0 AUKSO Orkiestra Kameralna Miasta Tychy poprowadzi muzyczne eksploracje, ponownie wyznaczając nowe ścieżki, by dorosłych słuchaczy zadowolić, a tych małych zabawić. A może też na odwrót?
Nie zabraknie zatem cieszących się znaczną popularnością wśród dzieci i ich rodziców oraz opiekunów spotkań z cyklu AUKSO4KIDS. Tym razem głównym bohaterem warsztatów będzie instrument, którym posługujemy się na co dzień, mamy go stale przy sobie i od małego na nim gramy. Jednocześnie zaprzeczymy potocznemu powiedzeniu, że dzieci głosu nie mają. Oczywiście, że mają!
Głos to potężna siła, a jednocześnie często niewykorzystany potencjał. Zamiast skupiać się na mówieniu, krzyczeniu, czy wzdychaniu, będziemy badać drogę głosu od jego powstania do wydobycia. Podczas spotkań AUKSO4KIDS zaplanowanych od września (pierwsze spotkanie 30.09., godz. 11:00) do grudnia wraz z Joanną Bronisławską (aka Asi Mina) będziemy trenować głos, sprawdzać jego skalę, ćwiczyć dykcję, rapować, beatboksować, poznawać osoby, które z głosem potrafią zrobić wszystko, a przede wszystkim będziemy śpiewać. Warto, bo parafrazując Elvisa Presleya: Jeśli boisz się o czymś mówić, śpiewaj! Śpiewanie dodaje bowiem siły i odwagi!
Agnieszka Lakner
Mój Chaplin
wpis
W tej gorzkiej i cynicznej czarnej komedii odnajdziemy co najwyżej cień dawnego, eleganckiego włóczęgi – trampa. Mimo iż tramp przemówił po raz pierwszy w ostatniej scenie Dyktatora, wygłaszając jeden z najbardziej poruszających monologów w historii kina, to dla mnie osobiście właśnie Monsieur Verdoux zamyka fascynujący mnie okres filmowej, niemej burleski.
Charliego Chaplina podziwiam za nieprawdopodobną wszechstronność i kreatywność. Pisał scenariusze, reżyserował, komponował muzykę do własnych filmów, a nawet konstruował mechaniczne elementy scenografii. Był człowiekiem renesansu. Był też celebrytą, niezwykle wrażliwym społecznie, świadomym siły oddziaływania swojej twórczości, do której podchodził z ogromną odpowiedzialnością. Nie był wesołkiem, był błaznem, który dając widzom radość, starał się skłonić ich do refleksji. Czasem subtelnie, czasem jak w przypadku wspomnianego monologu, z gracją słonia w składzie porcelany.
Uznając wszystkie moje ograniczenia i będąc świadomy, że porównuje się tutaj z jednym z najgenialniejszych twórców w historii kina, przyznaję, że w miarę możliwości staram się podążać za tym niedoścignionym wzorem. Wzorem reprezentującym bardzo niedzisiejsze idee i system wartości. Lubię i cenie wszystkie moje spektakle, ale do „Charliego” mam największy sentyment.
Ogromną frajdę sprawia mi przypominanie widzom o tym gigancie sentymentalnej komedii.
Kiedy Chaplin przyklejał wąsik, stawał się Trampem. Kiedy ja go przyklejam, mizernie naśladuję Chaplina. Nasza komedia również tylko prześlizguje się po jego twórczości. Daje rozrywkę, ale poza apoteozą miłości i alegorią samotności wrażliwego człowieka nie podejmuje tematów społecznych. Kiedy Miejskie Centrum Kultury w Tychach zapytało mnie o możliwość realizacji przedstawienia dla widzów niedosłyszących, pracowałem akurat nad scenariuszem spektaklu, który miał mieć premierę za kilka miesięcy. Pierwotna obsada to trzon Teatru HoM: ja, Kasia – moja żona, mój przyjaciel z liceum, Michał Dorda, i jego żona, Daria. Rolę łotra-dżentelmena genialnie prowadzi Grzegorz Król – weteran teatru pantomimy. Poza tym pokolenie młodszy, ale niezwykle zdolny, Kamil Ciesielski. W obsadzie zabrakło Ani Swobody, która miała wtedy inne wyzwania natury rodzinnej. Spektakl gramy już od ośmiu lat. Ponad 50 pełnowymiarowych prezentacji i co najmniej drugie tyle w formie etiud i fragmentów. Obiecujemy sobie kiedyś sporządzić listę tych występów. A póki co, przygotowujemy się do premiery kontynuacji. Tak w sam raz na przypadającą w przyszłym roku dziesiątą rocznicę istnienia teatru HoM.
Jakub Kabus
W tym roku Tyski Festiwal Teatrów Niezależnych ANDROMEDON potrwa od 7 do 10 września, a teatr niezależny zagości w kilku różnych przestrzeniach w mieście: galerii handlowej Gemini Park, Galerii Na Wolności, na placu Baczyńskiego, w Klubie WIlkowyje MCK i Underground Pubie. Więcej informacji na temat festiwalu oraz jego program znajdą Państwo tutaj.
foto. Katarzyna Kabus
Zajrzyj do wrześniowych „Ram Kultury“
wpis
Ale by nieco osłodzić młodzieży powrót do codziennych obowiązków po długich wakacjach, mamy cały wachlarz propozycji kulturalnych. Po pierwsze cykl „Dzieciniec teatralny” będzie trwał nadal we wrześniu i październiku, w odróżnieniu od lat poprzednich, gdy był wydarzeniem wakacyjnym. Po drugie, Teatr Mały na swojej kameralnej scenie przygotowuje kolejne premiery skierowane do młodych widzów. Po trzecie, w cyklu AUKSO4KIDS prowadząca Asi Mina będzie tym razem zachęcać dzieci do poznawania możliwości najwspanialszego instrumentu, jakim jest ich własny głos. A w pierwszy weekend września w Mediatece zostanie zaprezentowana opera dla dzieci Album rodzinny. Przestraszyło was słowo „opera”? Niech obawy rozwieje nazwisko autora warstwy tekstowej: Michał Rusinek.
Wrzesień to tradycyjnie Rock na Plaży, o którym więcej piszemy na stronie obok. To także Tyski Festiwal Teatrów Niezależnych ANDROMEDON, który odbywa się już po raz 9. Jego program także jest – jak zawsze – bogaty w spektakle adresowane do młodszej publiczności. Ale nie brakuje też propozycji dla widza dojrzałego, którego twórcy niezależnego teatru nierzadko stawiają wobec zagadnień trudnych i bolesnych.
Ciekawostką w tegorocznym programie ANDROMEDONu będzie spektakl Zachciało się wom Kalwaryi Teatru Polonijnego z Oberhausen. To kolejny etap wymiany kulturalnej pomiędzy miastami partnerskimi. Jest to – podobnie, jak było wcześniejsza wystawa prac plastycznych – rewizyta artystów z Oberhausen. Tyskie środowisko teatralne reprezentował już w Niemczech Teatr HoM ze spektaklem Monsieur Charlie (który także będzie można obejrzeć na tegorocznym ANDROMEDONie).
Sylwia Witman
W najnowszym wydaniu:
– zapowiedź nowego sezonu artystycznego Aukso – Orkiestry Kameralnej Miasta Tychy i Teatru Małego w Tychach,
– zwiastun nadchodzących wystaw malarstwa, rzeźby, fotografii i innych sztuk wizualnych, które swoje wernisaże będą miały we wrześniu, w całym mieście, w różnych lokalizacjach,
– zaproszenie do uczestniczenia w kolejnej edycji Tyskiego Festiwalu Teatrów Niezależnych Andromedon
– i wiele innych aktualności i artykułów na temat nadchodzących wydarzeń kulturalnych!
Wydawca: Miejskie Centrum Kultury w Tychach, ul. Bohaterów Warszawy 26, 43-100 Tychy, tel. 32 438 20 61, e-mail: redakcja@mck.tychy.pl
Redaktor naczelna: Sylwia Witman, e-mail: ramykultury@kultura.tychy.pl
Zespół: Daria Gawrońska, Agnieszka Lakner, Małgorzata Król, Justyna Stolfik-Binda
Korekta: Agnieszka Tabor
Layout: Aleksandra Krupa i Bartek Witański Blank Studio, Marcin Kasperek KlarStudio
Skład i łamanie: Magdalena Dziedzic KlarStudio
Druk: Drukarnia AAPrint, Mikołów Nakład: 3000 egz.
Foto na okładce: Wojciech Mann
Miesięcznik znaleźć można we wszystkich instytucjach kultury, młodzieżowych domach kultury, klubach osiedlowych, urzędach, Gemini Park Tychy oraz wybranych restauracjach. Szczegółowa lista punktów dystrybucji znajduje się TUTAJ.
Poniżej prezentujemy również dotychczasowe wydania „Ram Kultury” w wersji online:
Ramy Kultury nr 25
Ramy Kultury nr 24
Ramy Kultury nr 23
Ramy Kultury nr 22
Ramy Kultury nr 21
Ramy Kultury nr 20
Ramy Kultury nr 19
Ramy Kultury nr 18
Ramy Kultury nr 17
Ramy Kultury nr 16
Ramy Kultury nr 15
Ramy Kultury nr 14
Ramy Kultury nr 13
Ramy Kultury nr 12
Ramy Kultury nr 11
Ramy Kultury nr 10
Ramy Kultury nr 9
Ramy Kultury nr 8
Ramy Kultury nr 7
Ramy Kultury nr 6
Ramy Kultury nr 5
Ramy Kultury nr 4
Ramy Kultury nr 3
Ramy Kultury nr 2
Ramy Kultury nr 1
Tyski Klub Fotograficzny KRON. Śląsk 1978–1983
wpis
Pierwsza krytyczna wystawa Tyskiego Klubu Fotograficznego KRON. Grupa rozwiązała się 40 lat temu. Jej trzon tworzyli Michał Cała (ur. 1948), Tadeusz Kluba (ur. 1951), Krzysztof Pilecki (ur. 1958), Henryk Rączkowski (1952–2008), Mieczysław Wielomski (1948–2018) i Zbigniew Zalewski (ur. 1951).
KRON został założony w 1976 roku przez Mieczysława Wielomskiego. Działał przy Zakładowym Domu Kultury „Teatr Mały” Fabryki Samochodów Małolitrażowych Bielsko-Biała Zakład nr 2 w Tychach. Początkowo klub zrzeszał kilkudziesięciu członków, organizował odczyty, spotkania, konkursy, wystawy, plenery fotograficzne. Integrował środowisko fotograficzne w mieście.
Mieczysław Wielomski znalazł dla klubu nazwę krótką i wymowną: kron to szkło techniczne charakteryzujące się dużą przejrzystością, stosowane w mikroskopach, lornetkach, aparatach fotograficznych. W tej nazwie jest wszystko: i wnikanie w materię świata, i przybliżanie jego odległych fragmentów.
W 1978 roku fotografowie KRONU programowo skoncentrowali się na dokumentowaniu Śląska, a twórców oddanych temu zagadnieniu zostało sześciu. Byli to Michał Cała (ur. 1948), Tadeusz Kluba (ur. 1951), Krzysztof Pilecki (ur. 1958), Henryk Rączkowski (1952–2008), Mieczysław Wielomski (1948–2018) i Zbigniew Zalewski (ur. 1951). Z czasem rozwinęli oni indywidualne kariery, jako członkowie ZPAF, fotoreporterzy, nauczyciele fotografii czy fotografowie krajoznawcy, dorobek grupy jednak, który odegrał w ich życiu twórczym rolę kluczową, przez lata pozostawał niezbadany.
Członkowie KRONU na przełomie lat 70. i 80. XX wieku dokumentowali Śląsk – kolonie robotnicze i familoki, często tuż przed wyburzeniem (Kaufhaus w Rudzie Śląskiej czy Martinschacht w Świętochłowicach), fotografowali hałdy i tereny przemysłowe na terenie Górnego Śląska (np. w Bytomiu, Chorzowie, Katowicach, Rudzie Śląskiej, Rybniku, Świętochłowicach i Zabrzu), ale też ludzi w tym krajobrazie. Nazywali siebie „młodymi gniewnymi”, silną inspirację odnajdując w kinie brytyjskim nowej fali lat 60. XX wieku. Swoje prace stawiali w kontrze do oficjalnej fotografii Śląska publikowanej na łamach prasy. W ciągu zaledwie kilku lat wypracowali jedyny taki w skali regionu – spójny i wyraźnie sprecyzowany, zarówno w zakresie tematu, jak i środków formalnych – sposób obrazowania śląskiego krajobrazu. Używali obiektywu szerokokątnego, który pozwalał uzyskać dużą dynamikę zdjęcia, szczególnie w ciasnych podwórkach i wąskich uliczkach. Stosowali także długi obiektyw – wyolbrzymiał dalekie plany. Człowieka ukazywali zawsze w kontekście, na tle familoków czy we wnętrzach mieszkalnych. Ich odbitki wyróżniał wysoki kontrast. Mawiali, że Śląsk był ciemny, czarny, smolisty i takie też były ich fotografie. Obrazy miały budzić świadomość ekologiczną. Zwracać uwagę na warunki życia na obszarach przemysłowych. Rejestrować architekturę osiedli robotniczych, często tuż przed wyburzeniem.
Na wystawie, której kuratorami są Ewelina Lasota i Michał Łuczak, prezentujemy blisko 70 prac – zarówno współczesnych wydruków, jak i oryginalnych odbitek ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Tychach.
Tworząc za żelazną kurtyną, kronowcy intuicyjnie skupili się na tematach, wokół których w Niemczech czy Wielkiej Brytanii koncentrowali się także inni twórcy zainteresowani przeobrażeniami krajobrazu pod wpływem przemysłu. Można wspomnieć o fotografiach powstałych w kręgu Bernda i Hilli Becherów, którzy systematycznie katalogowali obiekty przemysłowe w Niemczech. Ponadto szczególnie widoczne są nawiązania do prac artystów i artystek z byłej NRD, takich jak Arno Fischer, Evelyn Richter, Helga Paris, Christian Borchert i Ute Mahler. Widać w ich twórczości podobieństwa do prac fotografów brytyjskich dokumentujących przemiany w Anglii za rządów Margaret Thatcher – wówczas to cięcia świadczeń socjalnych, strajki górników czy polityka prywatyzacji spotkały się z silną reakcją i zaangażowaniem fotografów dokumentalnych. KRON to fenomen lokalny, wywiedziony z intuicji młodych twórców, który współgra z tendencjami w światowej fotografii tamtego okresu.
Wystawa prezentowana w Muzeum Miejskim w Tychach jest pierwszą próbą opracowania rozproszonego dorobku KRONU. Przywraca kolektywowi ważne miejsce w historii polskiej fotografii. Uzmysławia też aktualność tematów podejmowanych przez artystów: ciągle mierzymy się z konsekwencjami procesów, jakie twórcy dostrzegli już kilka dekad temu.
W różnych okresach do klubu należeli m.in. Zbigniew Bochenek, Jerzy Bierwiaczonek, Michał Cała, Lucjan Głogowski, Alfred Granek, Ireneusz Kaźmierczak, Tadeusz Kluba, Andrzej Kołodziej, Kazimierz Majchrzak, Bronisław Majewski (prezes), Krzysztof Pilecki, Henryk Rączkowski (późniejszy prezes), Piotr Szymon, Mieczysław Wielomski (założyciel), Zbigniew Zalewski.
Wystawie będzie towarzyszył bezpłatny polsko-angielski katalog (wersja papierowa i elektroniczna) oraz cykl spotkań i warsztatów.
Zadanie „Wydanie katalogu do wystawy pn. >>KRON. Fotografia umiejscowiona. Tyskie Towarzystwo Fotograficzne KRON (1976–1983)<<” dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego (dofinansowanie: 56 355 zł, całkowita wartość: 112 155 zł). Celem zadania jest ugruntowanie wiedzy na temat KRONU i wprowadzenie jej do historii polskiej fotografii. Katalog jest bezpłatny, zarówno w wersji papierowej, jak i elektronicznej (pdf) – do pobrania ze sklepu internetowego Muzeum Miejskiego w Tychach.
Wydarzenia edukacyjne z serii „Szeroki kąt” dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury: Kultura – Interwencje. Edycja 2023.
Twórcy biorący udział w wystawie:
Michał Cała (ur. 1948) – członek KRONU (1978–1983) oraz Okręgu Śląskiego Związku Polskich Artystów Fotografików (od 1983), absolwent Politechniki Warszawskiej (Wydział Mechaniczny Energetyki i Lotnictwa), w latach 1975–1992 dokumentował śląski krajobraz przemysłowy, w efekcie czego powstał najważniejszy w jego dorobku cykl czarno-białych fotografii Śląska. Zdobywca wielu nagród, m.in. Grand Prix na Biennale Krajobrazu Polskiego w Kielcach (1979, 1983). Jego fotografie były publikowane w albumach: „Antologia fotografii polskiej 1839–1989” (Bielsko-Biała: Lucrum, 1999), „Polska fotografia w XX wieku” (Warszawa: ZPAF, 2007), „Śląska Fotografia Artystyczna” (Katowice: Fundacja Wielki Człowiek, 2019). Autor indywidualnych albumów: „Śląsk” (Kraków: Galeria Zderzak, 2006), „Śląsk i Galicja” (Kraków: Muzeum Historii Fotografii, 2015). Od 2017 roku jest reprezentowany przez MMX Gallery w Londynie.
fot. Michał Cała/Tyski Klub Fotograficzny KRON, Rybnik, 1978, ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Tychach
Tadeusz Kluba (ur. 1951) – instruktor fotografii w Spółdzielczym Domu Kultury „Tęcza” w Tychach (1974–1976), członek KRONU (1976–1983) oraz Katowickiego Towarzystwa Fotograficznego (1978–1981), fotoreporter „Solidarności Jastrzębie” (1981–1982). Po internowaniu w stanie wojennym wyemigrował do Francji (1983). Fotoreporter dziennika „Sud Ouest” (1983–2014), współpracował z wieloma agencjami fotograficznymi (AFP, Maxppp, Visual, EPA) oraz wydawnictwami (m.in. Gallimard, Albin Michel). Jego zdjęcia były publikowane w prasie francuskiej (m.in. „Le Monde”, „Libération”, „Le Figaro”, „République des Pyrénées”, „Le Parisien”).
fot. Tadeusz Kluba/Tyski Klub Fotograficzny KRON, Świętochłowice (kolonia robotnicza Martinschacht), ze zbiorów Muzeum Śląskiego w Katowicach
Krzysztof Pilecki (ur. 1958) – aktywny uczestnik prac Tyskiego Klubu Fotograficznego KRON (1976–1983), Grupy Twórczej HARD, Katowickiego Towarzystwa Fotograficznego, Grupy 999; członek Okręgu Śląskiego Związku Polskich Artystów Fotografików (od 1985). Nauczyciel fotografii, związany z Akademią Sztuk Pięknych w Katowicach (1992–1995), Wydziałem Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (2008–2018), aktualnie z Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Jaworznie.
fot. Krzysztof Pilecki/Tyski Klub Fotograficzny KRON, osadnik oraz hałda KWK „1 Maja”, Wodzisław Śląski, ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Tychach
Henryk Rączkowski (1952–2008) – członek KRONU (1976–1983) i jego drugi prezes (po Bronisławie Majewskim), sprawny organizator życia kulturalnego w Tychach, z zawodu technik górnik, fotografią zajmował się amatorsko, pracował w Zakładzie Elektroniki Górniczej w Tychach.
fot. Henryk Rączkowski/Tyski Klub Fotograficzny KRON, Ruda Śląska, ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Tychach
Mieczysław Wielomski (1948–2018) – organizator śląskiego środowiska fotograficznego, twórca takich formacji, jak Tyski Klub Fotograficzny KRON (1976–1983; od 1982 Samodzielna Grupa Twórcza KRON w Czechowicach-Dziedzicach), Grupa Twórcza HARD, Landskapiści, Pictorial Team, Stowarzyszenie Fotograficzne „Przeciw Nicości”. Każda z nich odzwierciedlała aktualne zainteresowania twórcy możliwościami kreacyjnymi fotografii, od klasycznego dokumentu po cyfrowe przetworzenia. Członek Okręgu Śląskiego Związku Polskich Artystów Fotografików (od 1985) i Fotoklubu Rzeczypospolitej Polskiej.
fot. Mieczysław Wielomski/Tyski Klub Fotograficzny KRON, Górny Śląsk (lokalizacja nieznana), ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Tychach
Zbigniew Zalewski (ur. 1951) – członek KRONU (1978–1983), posiada uprawnienia instruktora fotografii. Zorganizował i prowadził ciemnie oraz kółka fotograficzne w Szkole Podstawowej nr 18 w Tychach oraz w hotelu robotniczym Przedsiębiorstwa Ciężkiego Sprzętu Budowlanego Budownictwa Węglowego w Tychach, gdzie pracował jako instruktor kulturalno-oświatowy (1977–1981). Przez ponad trzydzieści lat aktywny działacz PTTK – m.in. przewodnik GOT i OTP, strażnik ochrony przyrody. W 1987 roku otrzymał tytuł Instruktora Fotografii Krajoznawczej PTTK. Uzyskał akceptacje prac i nagrody na kilkudziesięciu konkursach krajowych, m.in. Grand Prix w konkursie „Moje miasto – moja ulica” organizowanym przez Wojewódzki Ośrodek Kultury w Katowicach (1983).
fot. Zbigniew Zalewski/Tyski Klub Fotograficzny KRON, Świętochłowice-Lipiny, dzięki uprzejmości autora
artyści: Michał Cała, Tadeusz Kluba, Krzysztof Pilecki, Henryk Rączkowski, Mieczysław Wielomski, Zbigniew Zalewski
kuratorzy: Ewelina Lasota, Michał Łuczak
koordynacja produkcji: Dorota Kordys, Aleksandra Matuszczyk
produkcja: Aleksandr Cechanowicz, Tomasz Lis, NB Reklama Krystian Banik
postprodukcja i przygotowanie fotografii do druku: Krzysztof Krzysztofiak
druk fotografii: Moja Pracownia Krzysztof Szewczyk
identyfikacja wizualna: Marcin Kasperek KLARstudio.pl
program edukacyjny: Natalia Sitko, Ewelina Lasota, Stowarzyszenie Przestrzeń Otwarcia
promocja: Agnieszka Woszczyńska, Gabriela Oleksy
działania dostępnościowe dla osób niewidomych, słabowidzących i Głuchych: Fundacja Katarynka, Alicja Maciejewska, Irena Piecha
tłumaczenie z języka polskiego na ukraiński: Roman Martin, Sofiia Moseichuk
czas trwania: 22 września 2023–17 lutego 2024
miejsce: Stary Magistrat, pl. Wolności 1, Tychy
wstęp wolny
scenariusz warsztatów dla dzieci i młodzieży „Śląskie potwory i inne (nie)szczęścia”
patron honorowy:
Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna S. A.
patroni medialni:
Tygodnik „Twoje Tychy”
Magazyn miejski „Ultramaryna”
TVP 3 Katowice
Tychy.pl
Ślązag
Fotopolis.pl
fot. Mieczysław Wielomski/Tyski Klub Fotograficzny KRON, z cyklu „ŚLĄSK”, 1978, ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Tychach