W drodze na szczyt
administrator
Powszechnie uważa się, że aktor sięga po tę trudną sztukę wypowiedzi scenicznej, jaką niewątpliwie jest monodram, kiedy czuje emocjonalny związek z tematem, ze swoim bohaterem, ale także kiedy chce coś powiedzieć o sobie. Czy było tak również w Twoim przypadku?
Historię Tomka Mackiewicza noszę w sobie już długo i tak naprawdę pomysł na ten monodram zrodził się kilka lat temu, gdy po raz pierwszy pojechałem w Himalaje na samotną wyprawę. Zresztą góry są w moim życiu, odkąd pamiętam, tam udaje mi się dotrzeć do siebie, w górach potrafię odrzucić codzienność, ograniczyć zewnętrzne bodźce. Natomiast Tomek Mackiewicz był człowiekiem, który od zawsze mnie inspirował, bo wychodził poza ramy takiego heroicznego, napompowanego podejścia do gór i do himalaizmu. Urzekł mnie swoją prostotą i prawdą. Gdy pracowałem nad monodramem, zaskoczyło mnie, jak dużo mamy wspólnych cech, jak wiele nas łączy, jak choćby takie nieustające dążenie do samorealizacji i spełnienia. Taka istna walka o siebie, bo przecież walka w moim zawodzie trwa nieustannie. Jednak w tym wszystkim łączy nas również ogromna empatia, chciałoby się nawet powiedzieć, że nadwrażliwość, która choć jest wspaniałą cechą, to jednak nie ułatwia funkcjonowania w społeczeństwie. Zarówno jednak dla niego, jak i dla mnie wyjście w góry nie jest tylko ucieczką, ale chwilą oddechu, naładowania baterii i po prostu pobycia ze samym sobą, kiedy nikt niczego od ciebie nie oczekuje.
Prapremiera zaplanowana jest na 25 stycznia. Wiem, że to nieprzypadkowa data.
Tak, zgadza się. Tutaj zbiega się kilka ważnych okoliczności. Kilkanaście dni wcześniej, bo 13 stycznia 2025 roku, Tomek Mackiewicz skończyłby pięćdziesiąt lat, zaś sama data 25 stycznia jest też niezwykle ważna, bo to tego dnia w 2018 roku Tomek wraz z Élisabeth Revol stanęli na szczycie Nanga Parbat. Góry, której zdobycie było jego życiową ambicją, góry, na zboczach której pozostał już na zawsze.
Wiem, że oprócz głównego bohatera w monodramie pojawiają się też inne, ważne osoby w tej życiowej wędrówce Tomka. Na scenie jednak będziesz sam. Jaki jest więc pomysł, by ożywić te postacie?
Tutaj przede wszystkim musiałbym zacząć od tego, jak powstawał tekst. Było dużo rozmów z Beniaminem (twórca tekstu i reżyser monodramu), w których często opowiadałem o swoich doświadczeniach z mojej podróży do Indii i Himalajów. Ale bazowaliśmy też na dwóch książkach – Czapkins Dominika Szczepańskiego oraz Tomek mój Wszechświat. Wspomnienie o Tomku Mackiewiczu autorstwa Ani Solskiej-Mackiewicz. W monodramie odwołujemy się także do wywiadów i filmów Tomka, które znajdują się na YouTube. Tak, to prawda, w samym tekście spektaklu pojawia się wiele postaci, jak choćby rozczulająca babcia czy ludzie z Monaru (gdzie leczył się Tomek), jednak przede wszystkim dwie największe miłości Tomka – ta, nazwijmy to, przyziemna, i ta metafizyczna – Nanga. Mogę jedynie zdradzić, że w jedną z postaci „głosowych” wcieli się moja koleżanka z Teatru Starego – Małgorzata Zawadzka, a reszta niech pozostanie niespodzianką dla widza. Dla mnie bardzo ważne jest coś jeszcze, coś, co myślę, że pozwoli mi lepiej zbudować postać, a może nawet nie postać, ale przywołać Tomka w jego idei, przywołać wspomnienie o nim – będę miał na scenie takie podstawowe i niezbędne w górach rzeczy, które należały do Tomka – jego osobisty czekan czy kawałek liny. Dla mnie to nie są zwyczajne rekwizyty, ale coś zdecydowanie więcej…
Zdaje się więc, że dla Ciebie to bardzo ważny, wręcz osobisty projekt.
Zdecydowanie! Cały czas pracując nad tym tekstem, staram się nie tylko budować postać, ale i uczyć tego bohatera, przepuszczać go przez siebie i choć osobiście nigdy Tomka nie poznałem, to jednak czuję energię, która sprawia, że jest mi naprawdę bardzo, bardzo bliski. Ta jego idea miłości, ale i zatracenie się w tym, co się robi. Podobnie jest ze mną i tak też uprawiam swój zawód – z ogromną miłością, z zaangażowaniem, ale czasami też z taką dużą niezgodą na to, co się dzieje w środowisku i tak jak Tomek, nie boję się o tym głośno mówić. Ale to, co też nas łączy, to taka świadomość, że jeżeli chcesz w życiu coś osiągnąć, to musisz wziąć sprawy we własne ręce i nie czekać, bo przecież czas ucieka. Dla Tomka nie było, i dla mnie też nie ma, rzeczy niemożliwych – są tylko niewykorzystane szanse. Ale Hibernacja jest również historią o poszukiwaniu i doświadczaniu wolności, no i wreszcie o najcięższej walce, jaką przychodzi nam stoczyć – walce ze samym sobą, ze swoimi demonami.
Chciałem jeszcze zapytać o sam tytuł monodramu – dlaczego Hibernacja?
Ten tytuł jest dla mnie wielowymiarowy i myśląc o nim, widzę Tomka, który gdzieś tam wysoko jest po prostu zahibernowany, w jakiejś szczelinie śnieżnej pomiędzy światami, w miejscu, w którym zawsze chciał być. Zresztą on otwarcie o tym mówił, że gdyby coś mu się przytrafiło, to chce zostać na swojej górze, że tam jest jego miejsce. I tak się stało. Pozostał w miejscu, które tak bardzo ukochał. Powiem więcej, ja w to wierzę, że Tomek dalej gdzieś po tej górze wędruje, że on tam jest szczęśliwy, bo przecież już niżej schodzić nie musi, do tych wszystkich miejsc, w których się dusił, dławił, które tak mocno go przytłaczały. Paradoksalnie tam wysoko, gdzie jest tak mało tlenu, oddycha mu się lekko i nie czuje tego całego ciężaru, który tak mocno doskwierał mu tu, na dole, w tym tak zwanym normalnym życiu.
Bardzo dziękuję Ci za tę rozmowę i z niecierpliwością czekamy na premierę.
Ja też dziękuję i zapraszam do Teatru Małego. Cieszę się, że Hibernacja będzie spektaklem pokazywanym nie tylko w Tychach, bo nawet już teraz pojawiają się zaproszenia na festiwale, również te zagraniczne. Zapowiada się więc piękna przygoda.
rozmawiał Marcin Stachoń
Foto: Agnieszka Mazur
Premiera spektaklu odbędzie się 25 stycznia w Teatrze Małym w Tychach. Więcej na temat wydarzenia znajdziesz tutaj.
Decydujący moment w Oknie na Kulturę
administrator
Fotograficzny decydujący moment jest motywem przewodnim zadania, jakie postawili sobie członkowie Tyskiego Towarzystwa Fotograficznego (TTF) w kolejnym z realizowanych przez towarzystwo projektów. Postanowili zmierzyć się z interpretacją pojęcia stworzonego w połowie XX wieku przez ojca fotoreportażu Henri Cartiera-Bressona. Jego wystawa Decydujący moment była pierwszą wystawą fotograficzną, która trafiła do paryskiego Luwru. Zdaniem Bressona tylko w ułamku sekundy następuje najsilniejsze natężenie napięcia towarzyszącego każdemu zdarzeniu. W praktyce przekłada się to na sytuację, w której akcja, kompozycja i bohaterowie tworzą idealną, niepowtarzalną chwilę. Fotograf powinien w mgnieniu oka rozpoznać znaczenie jakiegoś wydarzenia. Zdjęcie powinno być wykonane spontaniczne i najlepiej z ukrycia, aby jego bohaterowie nawet nie dostrzegli obserwatora sytuacji. Klasyczne ujęcie tego pojęcia sprowadza się do uchwycenia w kadrze ulotnych chwil codziennego dnia, jak na przykład przechodnia skaczącego przez zalany chodnik w Paryżu, co uwiecznił Bresson na jednym ze swoich najbardziej znanych zdjęć. „Fotografować, to wstrzymywać oddech” – mówił.
Pasjonaci z TTF-u postanowili poszukać własnych interpretacji decydującego momentu: tych klasycznych, ale też nie pasujących na pierwszy rzut oka do przedstawionej definicji. Podczas kilku jesiennych spotkań warsztatowych w SDK Tęcza mierzyli się z zadaniem, a dyskusjom i wzajemnej interpretacji zdjęć przewodził fotograf, dokumentalista Rafał Klimkiewicz, członek honorowy TTF-u, który chętnie zaangażował się w kuratelę projektu. Sam dzieli się przemyśleniami dotyczącymi decydującego momentu, dość przekornymi w stosunku do podejścia twórcy tego terminu:
– Moment to pojęcie związane z czasem, a decyzja to wynik wyboru mający prowadzić do celu. Szanuję twórczość i teorię Henriego, ale jednocześnie uważam, że nie ma czegoś takiego jak decydujący moment wyłącznie w znaczeniu: tu i teraz… Ten moment może się zrodzić w głowie każdego twórcy na długo, zanim stworzy swe dzieło. Może on zatem dojrzewać dniami, miesiącami, latami… Ta wystawa TTF-u jest tego najlepszym przykładem, można tu znaleźć wiele różnych stylów, spojrzeń, obrazów, będących wynikiem osobistej wrażliwości autorek i autorów. Zdjęcia dokumentalne przenikają się tutaj m.in. z na pozór nierealną fotografią przyrody czy obrazem powstałym na skrawku papieru do pieczenia. To wszystko zostało często uchwycone już wcześniej w głowach, myślach, świadomości artystycznej autorów, a nie w tej przykładowej jednej sto dwudziestej piątej części sekundy, kiedy to naciskamy guzik w aparacie. Ten guzik, ten ułamek sekundy jest tylko kropką nad wymyśloną i narysowaną przez nas wcześniej w głowie literką „i”, i wieńczy dzieło.
Na wystawie w Oknie na Kulturę Gemini Park Tychy znajdzie się finalnie 38 prac 22 fotografów zrzeszonych w Tyskim Towarzystwie Fotograficznym, w tym jego członków honorowych kuratora Decydującego momentu Rafała Klimkiewicza oraz Tomasza Jodłowskiego.
Wystawa Decydujący moment w Oknie na Kulturę Gemini Park Tychy potrwa od 21 grudnia 2024 do 31 stycznia 2025 roku. Na czwartek 30 stycznia o godz. 18.00 zaplanowano jej finisaż.
Magdalena Borucka
Foto: R. Kopczyński, Emka fotografuje
Popioły. Milenium
administrator
Koncepty te powstały pod okiem Artura Pałygi w ramach Szkoły Pisania Sztuk w Teatrze Śląskim w Katowicach. Autor otrzymał za ten tekst nagrodę podczas pierwszej edycji projektu WyspianKiss. Po kilku miesiącach prób po raz pierwszy zaprezentował sztukę widzom na Scenie w Malarni.
Igor. Iza. Mateusz. Kuba. Czworo bohaterów. W każdym z nich zgliszcza niedawnych związków, w które zaangażowali się tak mocno, że rozstanie uderzyło w nich z ogromną siłą. Na pozór jakoś się trzymają: rzeczywistość łatwo zagadać, uśmiechy kryją ból, a dresy w krzykliwych odcieniach czerwieni i niebieskiego pokazują otoczeniu, że wszystko u nich po staremu. W duszach zalegają im tytułowe popioły, choć trudno nie dopatrzyć się tam też żaru, który niezwykle łatwo rozniecić.
W linearnej opowieści o czwórce przyjaciół reżyser przeplata ze sobą wątki dwóch par. W jednej scenie widzimy Igora i Kubę, w drugiej, po szybkiej przestawce scenografii, Izę i Mateusza. Obie pary spotykają się niecały rok po bolesnych rozstaniach i już na pierwszy rzut oka widać, że rany nie zostały zabliźnione. Igor przychodzi do Kuby z ogromnym kaktusem, czym trochę chce mu wbić szpilę. Od początku wyraźnie sugeruje to seksualny kontekst spotkania. Mateusz pokazuje się Izie z gitarą, a dziewczyna nie wierzy, że to przypadek. W końcu zawsze powtarzała, że „chłopiec z gitarą byłby dla niej parą”. Tęsknotę cielesną łatwo jeszcze zaspokoić, jednak tuż po niej pojawia się pustka, wracają dawne pretensje i nieprzepracowane tematy. Osią dramaturgiczną jest tajemnica, która pośrednio doprowadziła do samobójstwa jednego z bohaterów.
W pierwszym akcie dostajemy nieco chaosu narracyjnego. Zapewne wiąże się to z bałaganem w życiu bohaterów w momencie spotkania drugiej połówki. Trudno jednak czasem nadążyć za tym, które kwestie wypowiadane są do partnera scenicznego, a które mają pozostać tylko w myślach danej postaci. Dużo jest też zmian świateł, które zdają się wprowadzać rozwiązania formalne, ale po chwili gubią konsekwencję. Tematy ulegają zapętleniu. Bartosz Cudak, kurator projektu WyspianKiss, w wywiadzie określił tę historię jako „odpowiadającą tiktokowym trendom”, co tłumaczyć może jej konstrukcję, ale zapewne nie ułatwia niektórym widzom odbioru. Im bliżej kulminacyjnego momentu pierwszej części, tym bardziej klimat gęstnieje. Pomysłowo ograna czerwona kanapa w kilka minut zamienia się z miejsca spotkań i miłosnych igraszek w ścianę dzielącą bohaterów, a następnie w blok mieszkalny Igora.
Drugi akt przynosi zmianę tonacji i wprowadza spokojniejszą, niemal elegijną atmosferę. W przebudowanej scenografii bohaterowie poruszają się odtąd pomiędzy szumiącymi, jesiennymi liśćmi. Ubrani w stonowane kolory, w naszych oczach od razu stają się starsi, dojrzalsi, nieco melancholijni. Z jednej strony działa to na korzyść spektaklu: mniej krzyku, więcej refleksji. Z drugiej, trudno uniknąć wrażenia, że wszystkie karty zostały już rozdane. Fabularne twisty też są nieco rozczarowujące. Sztuka trzyma za to naszą uwagę na poziomie emocjonalnym. Dominujący w pierwszym akcie wątek Izy i Mateusza schodzi na plan dalszy, a zamiast tego powoli obserwujemy pogodzenie się Kuby z odejściem Igora.
Na scenie występują studenci Szkoły Aktorskiej Teatru Śląskiego (Klaudia Jagiełło oraz Mikołaj Dumanowski), wydziału Teatru Tańca krakowskiej AST w Bytomiu (Dawid Sozański) oraz wydziału Aktorskiego krakowskiej AST w Bytomiu (Alex Spisak). Młodzi aktorzy dają z siebie mnóstwo energii, nie boją się odważnych scen, widać w nich gorączkę uczuć. W trudnej opowieści o żałobie i stracie oraz próbie odzyskania emocjonalnej równowagi z zaskakującą lekkością potrafią sprzedać nieco humoru. Erotyczne zbliżenie Izy i Mateusza zostaje przedstawione za pomocą metafor kulinarnych. Ostrzegam, na pastę all’Amatriciana nie spojrzycie już tak samo. W tej scenie błyszczy Klaudia Jagiełło, która w wielu momentach kradnie show. Młoda aktorka przyciąga uwagę i kreuje swoją bohaterkę z ogromną empatią oraz rozbrajającą szczerością. Cała obsada świetnie sobie radzi z ekspresją ciała i daje popis umiejętności tanecznych, a choreograficznych układów jest tu bez liku. Nie dziwi to, biorąc pod uwagę, że Misza Czorny to absolwent wspomnianego bytomskiego wydziału AST. Miłośnicy takich elementów w teatrze nie będą zawiedzeni, choć osobiście miałem wrażenie, że jest ich nieco zbyt dużo.
Podobno Popioły. Milenium to obraz pokolenia Y, czyli tzw. milenialsów (urodzonych w latach 1981–1996). Do tej generacji należy sam reżyser. Rocznikowo jesteśmy zresztą rówieśnikami. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy spektakl dobrze funkcjonuje jako głos pokoleniowy. Bohaterowie sztuki są aktorami (lub porzucili tę drogę) i przeżywają emocje w specyficzny, spotęgowany własną wrażliwością sposób. Autorefleksja, samoświadomość i przebyte terapie, rozmowy o nich, wydają się wyjęte z biogramów pokolenia Z, a zatem nieco młodszych osób. Również eskapizm scrollowania social mediów i spędzania mnóstwa czasu z nosem w telefonie sprawia wrażenie popkulturowo przynależnego bardziej do „zetek”, choć wiadomo, że granice są tu płynne. Pewien problem miałem również z referencjami kulturowymi, do których odnoszą się Igor, Iza, Mateusz i Kuba. Czego tu nie ma… Mamy odniesienia do gier konsolowych z lat 90. Jest Green Day, ale też wspólne śpiewanie Sanah. Ktoś czuje się jak w Wożąc panią Daisy, ktoś wspomina o rozhisteryzowanej Szapołowskiej. W języku bohaterów występuje sporo inside joke’ów, tworzących specyficzny idiolekt przyjaciół. Nikt nie sili się na ich tłumaczenie, co uważam za atut i zabieg, który wzmacnia autentyczność. Jest też zapijanie problemów, palenie papierosów, wyjazdy z pipidówek na studia do dużych miast, powroty do domu, problemy z pracą. A więc to milenialsi? Trochę tak, ale to zaledwie strzępy pokoleniowego pejzażu.
Za muzykę, częściowo wykonywaną na żywo, odpowiada Michał Sosna, który wykorzystuje utwory Vivaldiego. To jeden z najlepszych elementów spektaklu, który znakomicie podbija zarówno wykrzyczane wprost emocje, jak i niewysłowioną żałobę. Ostatecznie w Popiołach. Milenium chodzi głównie o duchowe rozedrganie. Igor chce stać się feniksem, spłonąć i odlecieć. Zostanie pamięć. Złudna, fragmentaryczna, niepewna. „Nie pamiętam, dlaczego z nim zerwałam” mówi Iza o Mateuszu. „Zaczynam sobie przypominać, dlaczego się w tobie zakochałem”, wyjawia Kuba Igorowi. To, co pamiętamy o sobie i o innych, może być dla nas przekleństwem… i nadzieją.
Mateusz Wiskulski
Teatr Śląski, Scena w Malarni, premiera 14 grudnia 2024 roku
Autor zdjęć: Grzegorz Krzysztofik
Karnawałowo, operetkowo!
administrator
Na początku, 3 stycznia, na Noc w Wenecji zaprosi widzów Arte Creatura Teatr Muzyczny. Słynna operetka autorstwa Johanna Straussa gwarantuje szampańską zabawę – zwłaszcza, gdy miłosne perypetie przedstawicieli weneckiej szlachty i mieszczaństwa prezentują wspaniali soliści i znakomita orkiestra. Dodajmy do tego znaną serenadę Zejdź do gondoli i inne kompozycje króla walca – i mamy niezawodny przepis na karnawał w prawdziwie weneckim stylu!
Kolejny spektakl operetkowy zagości na scenie Teatru Małego już 8 stycznia. Podczas koncertu Wielka sława to żart – wiedeńskiej operetki usłyszymy najsłynniejsze i najbardziej przebojowe arie i duety z oper, operetek i musicali (na czele z tytułową arią Wielka sława to żart), a także neapolitańskie pieśni i standardy światowej sceny pop. Zaśpiewają je wybitni artyści sceny operetkowej.
W programie m.in. utwory z operetek Księżniczka czardasza, Hrabina Marica, Baron cygański, Wesoła wdówka czy Casanova. Jak mawiał Bogusław Kaczyński, ten repertuar oraz jego wykonanie jest gwarancją satysfakcji widzów.
Na następne spotkanie z operetką nie trzeba będzie długo czekać. Już 11 stycznia na deskach Teatru Małego zagości Wielka gala Johann Strauss show w wykonaniu orkiestry, solistów i baletu. Ten jedyny w swoim rodzaju koncert zachwycił już tysiące widzów. W projekcie oprócz znakomitych solistów bierze udział jedna z najlepszych orkiestr świata: Johann Strauss Orchestra. Usłyszymy najsłynniejsze kompozycje rodziny Straussów: cudowne walce, zabawne polki oraz najpopularniejsze fragmenty z operetek Zemsta nietoperza, Baron cygański, Wiedeńska krew, Noc w Wenecji.
Wspaniałej muzyce będą towarzyszyły układy choreograficzne w perfekcyjnym wykonaniu solistów Grand Royal Ballet oraz wirtuozerskie arie w wykonaniu gwiazd: Teatru Wielkiego Opery Narodowej w Warszawie, Opery w Magdeburgu, Opery Lwowskiej, K&K Berliner Philharmoniker.
Choreografia, a także dekoracje i kostiumy każdego z tych trzech spektakli z pewnością sprawią, że będzie to uczta nie tylko dla uszu, ale i dla oczu. Warto rozpocząć rok w atmosferze weneckiego i wiedeńskiego karnawału.
Link do wydarzenia tutaj.
oprac. Sylwia Witman
Dyrygent, czyli człowiek orkiestra
administrator
Kim właściwie jest maestro Michał Brożek, ile i jakie ma zadania do wykonania, stając przed blisko stuosobowym zespołem, co go najbardziej cieszy w pracy z chórzystami i kiedy zdecydował, że zawodowo będzie dyrygował ludźmi? Ten wywiad ma nawet kolor i mam wielką nadzieję, że z łatwością rozpoznacie Państwo tę barwę.
Ponieważ Pańskie nazwisko w wyszukiwarce można skojarzyć bez trudu z hasłami: dyrygent, organista, nauczyciel, to wnioskuję, że jest Pan muzykiem w pojęciu bardzo wszechstronnym – którą z muzycznych aktywności wskazałby Pan jako tę jedną ulubioną i dlaczego?
Na pewno będzie to trudne do określenia, ponieważ studia, które skończyłem w Katowicach, otworzyły mi naprawdę ogromne horyzonty i rozwinęły mnie wielowątkowo. Miałem to szczęście, że byłem na kierunku edukacja artystyczna w zakresie sztuki muzycznej, gdzie skończyłem dwie specjalności: dyrygenturę chóralną oraz edukację muzyczną, dodatkowo ukończyłem specjalizację muzyki kościelnej. Jeżeli miałbym wybrać tylko jedną działalność, która inspiruje i zajmuje mnie najbardziej, to będzie to dyrygentura. Głównie z tego powodu, że w ramach funkcji dyrygenta mieści się także bycie nauczycielem, przewodnikiem i mentorem, w obecnej nomenklaturze rzekłbym liderem. Pracując z różnymi chórami, stojąc przed różnymi ludźmi – starszymi, młodzieżą, dziećmi, z różnorakim wykształceniem i doświadczeniem – muszę umieć zainspirować każdego z nich i spowodować, że wszyscy będą chcieli słuchać tego, co do nich mówię, i mi zaufać. Ta funkcja przewodnika jest dość istotna, ale nawiązując do wspomnianej przed chwilą różnorodności i wielowątkowości, dyrygent czasem musi też stać się psychologiem, który w rozmowach, czy podczas samego śpiewania, rozładowuje napięcia chórzystów po całym dniu pełnym emocji. Gdybym na próbach nie był pewny siebie i swojego przewodnictwa, to chórzyści od razu wyczuliby to i podświadomie wykorzystywali, a tego w pracy dyrygenta chcemy uniknąć. Myślę, że warto jeszcze nadmienić, że dyrygent pełni także funkcję logistyka – w przypadku chóru akademickiego, który prowadzę, mam do zarządzenia grupę blisko stu śpiewaków. Oczywiście są wyznaczone osoby (zarząd z kierownikiem na czele), które pomagają mi w koordynacji i planowaniu działań, mam też do pomocy instruktorów, którzy z kolei pomagają rozczytywać utwory, prowadząc próby sekcyjne, ale jednak to ja, jako dyrygent, odpowiadam za jak najlepszą atmosferę i logistykę naszych spotkań.
Sto osób w chórze robi imponujące wrażenie!
Zgodzę się, to ogromna radość, że tylu młodych ludzi fascynuje śpiew chóralny. Wiele osób marzy o występach na dużych scenach lub wykonywaniu muzyki ze znanymi artystami. Cieszę się, że jako chór możemy spełniać te marzenia i być atrakcyjną propozycją samorozwoju dla młodych osób. Z racji dużej liczby chórzystów wielokrotnie działamy jednocześnie na kilka zespołów. Z reguły całego naszego programu nie da się śpiewać w pełnym składzie, więc po przeprowadzonych przesłuchaniach w mniejszych grupach do wyjazdów konkursowych kwalifikuje się około pięćdziesięciu chórzystów. Oczywiście istnieją możliwości, gdzie śpiewa naraz cały chór. Jednym z takich momentów w ciągu roku artystycznego jest Metropolitalny Festiwal Chóralny, który organizuję z Chórem Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Wówczas w koncercie finałowym oprócz mojego chóru śpiewają jeszcze inne zaproszone zespoły. Muszę przyznać, że nie tylko w chórze akademickim zwiększyło się zainteresowanie współbrzmieniem, również w chórze Cantate Deo, który założyłem w 2008 roku, przyjąłem od początku września tego roku kilkunastu nowych chórzystów, co spowodowało, że w zespole jest ponad pięćdziesiąt osób.
Bardzo ciekawi mnie powrót do dwóch punktów Pańskiego życiorysu: pierwsze Pańskie muzyczne dziecięce wspomnienie oraz ten jeden moment – o ile da się go precyzyjnie ustalić – w którym już Pan zrozumiał, że będzie szedł przez życie w akompaniamencie muzyki.
Pamiętam, że nieraz już ktoś pytał mnie, jak to się stało, że zostałem dyrygentem – odpowiadając, wracałem do dziecięcych lat, kiedy pojawiły się pierwsze myśli o muzycznej przygodzie z batutą w ręku. Wówczas, myśląc o dyrygencie, miałem przed oczyma mężczyznę z bujnymi włosami na głowie, który impulsywnie za pomocą swojego ciała kreuje muzykę. Szczerze mówiąc, już wtedy bardzo mi się podobała wizja takiej pracy – stanie przed orkiestrą i chórem bowiem bardzo przyciąga ludzki wzrok, mimo że stoi się tyłem do publiczności. Już podczas studiów odczuwałem silne wsparcie i kierownictwo kilku znaczących dla mnie osób, jak na przykład Pani profesor Agnieszki Franków-Żelazny, bardzo znanej w Polsce chórmistrzyni, u której rozpocząłem przygodę z dyrygenturą, profesor Iwony Melson, która wpłynęła na mój dyrygencki warsztat, profesora Czesława Freunda, który rozwinął moją dojrzałość muzyczną poprzez śpiewanie w Chórze Kameralnym Akademii Muzycznej w Katowicach. W tym dość późnym chyba momencie, czyli na studiach, zrozumiałem, że jestem we właściwym miejscu – że to jest TO, co chcę robić w przyszłości. Nie mogę tutaj pominąć pewnej istotnej w mojej historii tyszanki – pani Teresy Chmiel, dzięki której w 2013 roku uzyskałem tę możliwość, by poprowadzić chór Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach. Chór akademicki niewątpliwie wpłynął na rozwój mojej kariery, bo wówczas – młodemu absolwentowi – powierzono mi tak wspaniały zespół, co dziś traktuję jako dużą dawkę zaufania oraz jako umożliwienie mi rozwinięcia skrzydeł. A takie najwcześniejsze dziecięce muzyczne wspomnienie mam z przedszkola, wówczas uczyłem się w ognisku muzycznym gry na keyboardzie. Jednak najbardziej zapadł mi w pamięci występ sceniczny z małym zielonym akordeonem.
Wspaniałe! W tej chwili wyobrażam sobie małego chłopca z zielonym instrumentem i zadaję sobie pytanie – czy ten kilkuletni Michał wiedział, że pewnego dnia otrzyma wyróżnienie od Prezydenta Miasta Tychy podczas Tyskiej Gali Kultury 2024?
Myślę, że wówczas sobie tego w żaden sposób nie wyobrażałem. Oczywiście to wielka gratyfikacja, ale równocześnie ogromna motywacja do stawiania sobie kolejnych muzycznych wyzwań. Nagroda Prezydenta Miasta Tychy nie była dla mnie przełomem w rozumieniu otwarcia się nowych możliwości, ponieważ tutaj muszę wspomnieć, że odkąd pamiętam, współpraca z Miejskim Centrum Kultury i Miastem Tychy układała się bardzo pozytywnie. Mam tutaj na myśli fakt, że chór Cantate Deo działający przy parafii Krzyża Świętego w Tychach-Czułowie wielokrotnie był i nadal jest zapraszamy do oprawy muzycznej miejskich uroczystości i jest zawsze bardzo pochlebnie przyjmowany i recenzowany. Nie ukrywam, że tego rodzaju rozpoznawalność przyczynia się do obfitych naborów nowych uczestników i to mnie ogromnie cieszy. Wyróżnienie od Prezydenta zmieniło chyba bardziej moje nastawienie, ponieważ z podbudowaną pewnością siebie, z przysłowiowym „kopem do działania” zacząłem stawiać sobie coraz wyższe poprzeczki i mocno się rozwijać.
Najbliższe plany na – XXXIV Tyskie Wieczory Kolędowe (styczeń 2025) – jakie aranżacje kolędowe usłyszymy?
Na Tyskie Wieczory Kolędowe nie wybieramy się jako uczestnicy konkursu. Wystąpimy z solowym koncertem, z uwagi na zdobytą najwyższą lokatę w poprzedniej edycji tego wydarzenia. Zatem przygotowujemy repertuar kolęd tradycyjnych, takich jak Bóg się rodzi, Wśród nocnej ciszy, ale pojawią się też kolędy w nieco nowszych aranżacjach i kilka z nich będzie mojego autorstwa – między innymi Ach, ubogi żłobie czy Północ już była. Mamy w planie także zaśpiewać Lulajże, Jezuniu w opracowaniu tyszanina Piotra Pudełko oraz Mędrcy świata w aranżacji Pawła Łukaszewskiego – moim zdaniem niełatwy, ale bardzo inspirujący kawałek sztuki. Ponadto będzie okazja usłyszeć kilka utworów sakralnych, które z powodzeniem zaprezentowaliśmy na międzynarodowym konkursie chóralnym w Cieszynie (7 grudnia 2024 roku).
Zmierzamy ku podsumowaniu, mam jeszcze takie przewrotne pytanie: czy chórzyści Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach Pańskim zdaniem lepiej liczą, czy lepiej śpiewają?
Nie sprawdzałem wprawdzie ich umiejętności matematycznych, natomiast śpiewają wyjątkowo pięknie. Naprawdę tworzą muzyczny klimat, zgrywają się osobowościami i to wszystko sprawia, że możemy bez wahania sięgać po trudną, ambitną literaturę i robić ją dobrze. Mówi się w branży, że nie ma złych chórów, są tylko źli dyrygenci – myślę, że chórzyści są odzwierciedleniem dyrygenta, dosłownie jego lustrem, zatem na pewno cieszy fakt, że oba moje zespoły są w stanie brać na warsztat ciekawe projekty, które dają radość zarówno śpiewakom, jak i publiczności. Praca dyrygenta to misja, bo nie chodzi w życiu wyłącznie o realizowanie własnych ambicji, poszukiwanie tylko gratyfikacji i nagród. Praca z ludźmi, których łączy wspólny cel i pasja, bycie ich liderem, który scala grupę, sprawia mi równie wielką, a czasem i większą radość niż wszelakie nagrody.
Chciałabym życzyć dalszych wyróżnień i sukcesów, ale właściwie jestem o nich przekonana, więc bardziej skupię się na życzeniu zdrowia i niegasnącego zapału, aby z łatwością realizował Pan kolejne cele i sięgał jeszcze wyżej ze swoimi chórami. Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.
Z dyrygentem Michałem Brożkiem rozmawiała Hanna Leśniewska
Aktualności powiązane
Dyrygent, czyli człowiek orkiestra
Ogólnopolski Konkurs Plastyczny „Witaj, gwiazdko złota”
XXX Ogólnopolski Konkurs Plastyczny „Witaj, gwiazdko złota”
Przyświeca nam taka sama idea, co na samym początku
Finał Tyskich Wieczorów Kolędowych
Rozpoczęliśmy wielkie kolędowanie!
Wydarzenia towarzyszące
Chór Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach pod dyr. Michała Brożka
Olga Bończyk z zespołem
Maria Pomianowska Trio
Ogólnopolski Konkurs Plastyczny “Witaj, gwiazdko złota”
Odszedł Kazimierz „Filo” Galaś
administrator
To on, pozostając w cieniu ponadczasowego sukcesu zespołu Dżem sprawił, że do dziś rzesze fanów śpiewają „Czerwony jak cegła” czy wspominają tyskie „Jesiony” nie tylko w piosence. Kazimierz Galaś był przyjacielem Ryśka Riedla oraz wyjątkowym autorem wybranych tekstów zespołu Dżem, takich jak m. in. wspomniane wyżej czy zacytowana na początku wpisu, tak trafna w słowach, „Ballada o dziwnym malarzu”.
Dla Miejskiego Centrum Kultury w Tychach Filo był skarbnicą opowieści sprzed lat podczas wycieczek śladami Ryśka Riedla „Trolejbusem z Bluesem”, a zaledwie trzy miesiące temu – uważnym jurorem ogólnopolskiego konkursu zespołów podczas festiwalu Rock na Plaży.
Miasto Tychy straciło wielkiego, choć tak skromnego człowieka kultury, a cały świat polskiego bluesa – osobę, która w tak trafny sposób opisywała przewrotne losy życia czy ciemne zaułki ludzkiej egzystencji. Kazimierz Galaś miał 63 lata.
Filo jest „tam, gdzie teraz białą farbą maluje wieczny czas”, jak sam napisał przedstawiając nam „dziwnego malarza”…
Magdalena Borucka
Miejskie Centrum Kultury w Tychach
Autorzy zdjęć: Beata Kucz, Magdalena Borucka, Grzegorz Krzysztofik
Aktualności powiązane
Odszedł Kazimierz „Filo” Galaś
Rock na Plaży 2024 – wiemy, kto wystąpi w finale!
KONKURS – wygraj gadżety „Rocka na Plaży 2023”
„Zawsze warto być człowiekiem” – mural Ryśka Riedla
Rock nie na Plaży
Wydarzenia towarzyszące
Zapisy na Półkolonie Sportowo-artystyczne dla dzieci na Balbinie
administrator
Uwaga! Zapisy rozpoczną się 15.05.2023 o godz. 10.00. Pierwszeństwo mają dzieci z dzielnicy Balbina. Zapisy przed godziną 10.00 nie będą brane pod uwagę.
Projekt sfinansowany jest z Budżetu Obywatelskiego dla dzieci z dzielnicy Balbina w Tychach.
Udział mogą wziąć dzieci w wieku 7-14 lat. Udział w półkoloniach jest bezpłatny, oprócz wyżywienia, za które opiekun prawny/rodzic dziecka zobowiązany jest do wpłacenia kwoty 125 zł w ciągu 7 dni od daty zakwalifikowania dziecka na półkolonie, na rachunek bankowy organizatora:
Klub Sportowy Sport Camp IV Sp. z o.o. ul. Lawendowa 12, 43-100 Tychy
Nr rachunku bankowego: 25 1050 1399 1000 0090 3276 7965
Wpłacenie powyższej kwoty jest warunkiem koniecznym do przyjęcia dziecka na listę uczestników.
Organizator półkolonii: Klub Sportowy Sport Camp IV (ul. Lawendowa 12)
Miejsce półkolonii: Szkoła Mistrzostwa Sportowego Tychy (ul. Oświęcimska 51)
Regulamin półkolonii letnich w dzielnicy Balbina 2023 MCK Tychy
Liczba wolnych miejsc została wyczerpana.
Półkolonie odbywać się będą w trybie czterech 5–dniowych turnusów w Szkole Mistrzostwa Sportowego Tychy w terminach: 3–7.07.2023 r. / 10–14.07.2023 r. / 17–21.07.2023 r. / 24–28.07.2023 r.
Zajęcia prowadzone są od poniedziałku do piątku, w godzinach 8.00–16.00, natomiast dzieci będą mogły przebywać pod opieką Organizatora w godzinach 7.45–16.15.
Harmonogram:
PONIEDZIAŁEK
7.45–8.00 zbiórka uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
8.00–10.00 – warsztaty plastyczne (projektowanie oraz malowanie na płótnie)
10.00–12.00 – zajęcia sportowe ( SMS Arena)
12.30–13.00 – obiad
13.30–15.30 – wyjście do sali zabaw 4Kids
15.30–16.13 – odbiór uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
WTOREK
7.45–8.00 – zbiórka uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
8.00–10.00 – zajęcia sportowe ( SMS Arena)
10.00–12.00 – warsztaty terrarystyczne
12.30–13.00 – obiad
13.30–15.30 – park linowy (Paprocany)
15.30–16.30 – odbiór uczestników z os. Paprocany
ŚRODA
7.45–8.00 – zbiórka uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
8.00–12.00 – warsztaty projektowe na złomowisku
12.30–13.00 – obiad
14.00–16.00 – warsztaty przyrodnicze (Śląski Ogród Botaniczny)
16.00–16.30 – odbiór uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
CZWARTEK
7.45–8.00 – zbiórka uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
8.00–10.00 – zajęcia sportowe ( SMS Arena)
10.00–12.00 – warsztaty szachowe
12.30–13.00 – obiad
14.00–16.00 – seans filmowy (Multikino Gemini Park Tychy)
16.00–16.30 – odbiór uczestników z Multikina
PIĄTEK
7.45–8.00 zbiórka uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
8.00–10.00 – warsztaty projektowe (długopisy 3D)
10.00–12.00 – zajęcia sportowe ( SMS Arena)
12.30–13.00 – obiad
13.30–15.30 – zajęcia grupowe zorganizowane
15.30–16.30 – odbiór uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
Ważne informacje:
– dzieci każdego dnia powinny być zaopatrzone w obuwie zmienne sportowe( trampki, adidasy)
– prosimy o zaopatrzenie dzieci w drugie śniadanie i/lub zdrową przekąskę
– każdy uczestnik powinien mieć ze sobą podpisany bidon z wodą
– prosimy, aby dzieci brały ze sobą również ubrania letnie przeznaczone do zabaw na świeżym powietrzu
– odzież odpowiedną do pogody (zwłaszcza podczas wycieczek)
Podczas trwania półkolonii uczestnicy są proszeni o nie przynoszenie na półkolonie cennych urządzeń, np. telefonów komórkowych, odtwarzaczy muzyki, itp. niekoniecznych do udziału w zajęciach.
Zapisy na Półkolonie letnie w dzielnicy Wartogłowiec
administrator
Uwaga! Zapisy rozpoczną się 15.05.2023 o godz. 10.00. Pierwszeństwo mają dzieci z dzielnicy Wartogłowiec. Zapisy przed godziną 10.00 nie będą brane pod uwagę.
Projekt sfinansowany jest z Budżetu Obywatelskiego dla dzieci z dzielnicy Wartogłowiec w Tychach.
Uczestnikami półkolonii mogą być dzieci szkolne w wieku 7–14 lat urodzone w latach 01.01.2015–31.12.2009. Udział dziecka w półkoloniach jest bezpłatny, oprócz wyżywienia, za które opiekun prawny/rodzic dziecka zobowiązany jest do wpłacenia kwoty 125 zł w ciągu 7 dni od daty zakwalifikowania dziecka na półkolonie, na rachunek bankowy organizatora:
Klub Sportowy Sport Camp IV Sp. z o.o. ul. Lawendowa 12, 43-100 Tychy
Nr rachunku bankowego: 25 1050 1399 1000 0090 3276 7965
Wpłacenie powyższej kwoty jest warunkiem koniecznym do przyjęcia dziecka na listę uczestników.
Regulamin półkolonii letnich – Wartogłowiec 2023 MCK Tychy
Półkolonie odbywać się będą w trybie dwóch 5–dniowych turnusów w Szkole Mistrzostwa Sportowego Tychy w terminach: 3–7.07.2023 r. / 10–14.07.2023 r.
Zajęcia odbywają się od poniedziałku do piątku, w godzinach 8.00–16.00, natomiast dzieci będą mogły przebywać pod opieką Organizatora w godzinach 7.45–16.15.
Organizator półkolonii: Klub Sportowy Sport Camp IV (ul. Lawendowa 12)
Miejsce półkolonii: Szkoła Mistrzostwa Sportowego Tychy (ul. Oświęcimska 51)
Liczba wolnych miejsc została wyczerpana.
Harmonogram zajęć półkolonii:
PONIEDZIAŁEK
7.45–8.00 – zbiórka uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
8.00–10.00 – warsztaty plastyczne (projektowanie oraz malowanie na płótnie)
10.00–12.00 – zajęcia sportowe ( SMS Arena)
12.30–13.00 – obiad
13.30–15.30 – wyjście do sali zabaw 4Kids
15.30–16.13 – odbiór uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
WTOREK
7.45–8.00 – zbiórka uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
8.00–10.00 – zajęcia sportowe ( SMS Arena)
10.00–12.00 – warsztaty terrarystyczne
12.30–13.00 – obiad
13.30–15.30 – park linowy (Paprocany)
15.30–16.30 – odbiór uczestników z os. Paprocany
ŚRODA
7.45–8.00 – zbiórka uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
8.00–10.00 – warsztaty projektowe (drukowanie 3D)
10.00–12.00– zajęcia sportowe ( SMS Arena)
12.30–13.00 – obiad
14.00–16.00 – warsztaty przyrodnicze (Śląski Ogród Botaniczny)
16.00–16.30 – odbiór uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
CZWARTEK
7.45–8.00 – zbiórka uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
8.00–10.00 – zajęcia sportowe ( SMS Arena)
10.00–12.00 – warsztaty szachowe
12.30–13.00 – obiad
14.00–16.00 – seans filmowy (Multikino Gemini Park Tychy)
16.00–16.30 – odbiór uczestników z Multikina
PIĄTEK
7.45–8.00 – zbiórka uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
8.00–12.00 – warsztaty projektowe na złomowisku
12.30–13.00 – obiad
13.30–15.30 – zajęcia sportowe ( SMS Arena)
15.30–16.30 – odbiór uczestników w SMS Tychy (ul. Oświęcimska 51)
Ważne informacje:
– dzieci każdego dnia powinny być zaopatrzone w obuwie zmienne sportowe( trampki, adidasy)
– prosimy o zaopatrzenie dzieci w drugie śniadanie i/lub zdrową przekąskę
– każdy uczestnik powinien mieć ze sobą podpisany bidon z wodą
– prosimy, aby dzieci brały ze sobą również ubrania letnie przeznaczone do zabaw na świeżym powietrzu
– odzież odpowiedną do pogody( zwłaszcza podczas wycieczek)
Podczas trwania półkolonii uczestnicy są proszeni o nie przynoszenie na półkolonie cennych urządzeń, np. telefonów komórkowych, odtwarzaczy muzyki, itp. niekoniecznych do udziału w zajęciach.