W drodze na szczyt
spektakl
Powszechnie uważa się, że aktor sięga po tę trudną sztukę wypowiedzi scenicznej, jaką niewątpliwie jest monodram, kiedy czuje emocjonalny związek z tematem, ze swoim bohaterem, ale także kiedy chce coś powiedzieć o sobie. Czy było tak również w Twoim przypadku?
Historię Tomka Mackiewicza noszę w sobie już długo i tak naprawdę pomysł na ten monodram zrodził się kilka lat temu, gdy po raz pierwszy pojechałem w Himalaje na samotną wyprawę. Zresztą góry są w moim życiu, odkąd pamiętam, tam udaje mi się dotrzeć do siebie, w górach potrafię odrzucić codzienność, ograniczyć zewnętrzne bodźce. Natomiast Tomek Mackiewicz był człowiekiem, który od zawsze mnie inspirował, bo wychodził poza ramy takiego heroicznego, napompowanego podejścia do gór i do himalaizmu. Urzekł mnie swoją prostotą i prawdą. Gdy pracowałem nad monodramem, zaskoczyło mnie, jak dużo mamy wspólnych cech, jak wiele nas łączy, jak choćby takie nieustające dążenie do samorealizacji i spełnienia. Taka istna walka o siebie, bo przecież walka w moim zawodzie trwa nieustannie. Jednak w tym wszystkim łączy nas również ogromna empatia, chciałoby się nawet powiedzieć, że nadwrażliwość, która choć jest wspaniałą cechą, to jednak nie ułatwia funkcjonowania w społeczeństwie. Zarówno jednak dla niego, jak i dla mnie wyjście w góry nie jest tylko ucieczką, ale chwilą oddechu, naładowania baterii i po prostu pobycia ze samym sobą, kiedy nikt niczego od ciebie nie oczekuje.
Prapremiera zaplanowana jest na 25 stycznia. Wiem, że to nieprzypadkowa data.
Tak, zgadza się. Tutaj zbiega się kilka ważnych okoliczności. Kilkanaście dni wcześniej, bo 13 stycznia 2025 roku, Tomek Mackiewicz skończyłby pięćdziesiąt lat, zaś sama data 25 stycznia jest też niezwykle ważna, bo to tego dnia w 2018 roku Tomek wraz z Élisabeth Revol stanęli na szczycie Nanga Parbat. Góry, której zdobycie było jego życiową ambicją, góry, na zboczach której pozostał już na zawsze.
Wiem, że oprócz głównego bohatera w monodramie pojawiają się też inne, ważne osoby w tej życiowej wędrówce Tomka. Na scenie jednak będziesz sam. Jaki jest więc pomysł, by ożywić te postacie?
Tutaj przede wszystkim musiałbym zacząć od tego, jak powstawał tekst. Było dużo rozmów z Beniaminem (twórca tekstu i reżyser monodramu), w których często opowiadałem o swoich doświadczeniach z mojej podróży do Indii i Himalajów. Ale bazowaliśmy też na dwóch książkach – Czapkins Dominika Szczepańskiego oraz Tomek mój Wszechświat. Wspomnienie o Tomku Mackiewiczu autorstwa Ani Solskiej-Mackiewicz. W monodramie odwołujemy się także do wywiadów i filmów Tomka, które znajdują się na YouTube. Tak, to prawda, w samym tekście spektaklu pojawia się wiele postaci, jak choćby rozczulająca babcia czy ludzie z Monaru (gdzie leczył się Tomek), jednak przede wszystkim dwie największe miłości Tomka – ta, nazwijmy to, przyziemna, i ta metafizyczna – Nanga. Mogę jedynie zdradzić, że w jedną z postaci „głosowych” wcieli się moja koleżanka z Teatru Starego – Małgorzata Zawadzka, a reszta niech pozostanie niespodzianką dla widza. Dla mnie bardzo ważne jest coś jeszcze, coś, co myślę, że pozwoli mi lepiej zbudować postać, a może nawet nie postać, ale przywołać Tomka w jego idei, przywołać wspomnienie o nim – będę miał na scenie takie podstawowe i niezbędne w górach rzeczy, które należały do Tomka – jego osobisty czekan czy kawałek liny. Dla mnie to nie są zwyczajne rekwizyty, ale coś zdecydowanie więcej…
Zdaje się więc, że dla Ciebie to bardzo ważny, wręcz osobisty projekt.
Zdecydowanie! Cały czas pracując nad tym tekstem, staram się nie tylko budować postać, ale i uczyć tego bohatera, przepuszczać go przez siebie i choć osobiście nigdy Tomka nie poznałem, to jednak czuję energię, która sprawia, że jest mi naprawdę bardzo, bardzo bliski. Ta jego idea miłości, ale i zatracenie się w tym, co się robi. Podobnie jest ze mną i tak też uprawiam swój zawód – z ogromną miłością, z zaangażowaniem, ale czasami też z taką dużą niezgodą na to, co się dzieje w środowisku i tak jak Tomek, nie boję się o tym głośno mówić. Ale to, co też nas łączy, to taka świadomość, że jeżeli chcesz w życiu coś osiągnąć, to musisz wziąć sprawy we własne ręce i nie czekać, bo przecież czas ucieka. Dla Tomka nie było, i dla mnie też nie ma, rzeczy niemożliwych – są tylko niewykorzystane szanse. Ale Hibernacja jest również historią o poszukiwaniu i doświadczaniu wolności, no i wreszcie o najcięższej walce, jaką przychodzi nam stoczyć – walce ze samym sobą, ze swoimi demonami.
Chciałem jeszcze zapytać o sam tytuł monodramu – dlaczego Hibernacja?
Ten tytuł jest dla mnie wielowymiarowy i myśląc o nim, widzę Tomka, który gdzieś tam wysoko jest po prostu zahibernowany, w jakiejś szczelinie śnieżnej pomiędzy światami, w miejscu, w którym zawsze chciał być. Zresztą on otwarcie o tym mówił, że gdyby coś mu się przytrafiło, to chce zostać na swojej górze, że tam jest jego miejsce. I tak się stało. Pozostał w miejscu, które tak bardzo ukochał. Powiem więcej, ja w to wierzę, że Tomek dalej gdzieś po tej górze wędruje, że on tam jest szczęśliwy, bo przecież już niżej schodzić nie musi, do tych wszystkich miejsc, w których się dusił, dławił, które tak mocno go przytłaczały. Paradoksalnie tam wysoko, gdzie jest tak mało tlenu, oddycha mu się lekko i nie czuje tego całego ciężaru, który tak mocno doskwierał mu tu, na dole, w tym tak zwanym normalnym życiu.
Bardzo dziękuję Ci za tę rozmowę i z niecierpliwością czekamy na premierę.
Ja też dziękuję i zapraszam do Teatru Małego. Cieszę się, że Hibernacja będzie spektaklem pokazywanym nie tylko w Tychach, bo nawet już teraz pojawiają się zaproszenia na festiwale, również te zagraniczne. Zapowiada się więc piękna przygoda.
rozmawiał Marcin Stachoń
Foto: Agnieszka Mazur
Premiera spektaklu odbędzie się 25 stycznia w Teatrze Małym w Tychach. Więcej na temat wydarzenia znajdziesz tutaj.
Popioły. Milenium
spektakl
Koncepty te powstały pod okiem Artura Pałygi w ramach Szkoły Pisania Sztuk w Teatrze Śląskim w Katowicach. Autor otrzymał za ten tekst nagrodę podczas pierwszej edycji projektu WyspianKiss. Po kilku miesiącach prób po raz pierwszy zaprezentował sztukę widzom na Scenie w Malarni.
Igor. Iza. Mateusz. Kuba. Czworo bohaterów. W każdym z nich zgliszcza niedawnych związków, w które zaangażowali się tak mocno, że rozstanie uderzyło w nich z ogromną siłą. Na pozór jakoś się trzymają: rzeczywistość łatwo zagadać, uśmiechy kryją ból, a dresy w krzykliwych odcieniach czerwieni i niebieskiego pokazują otoczeniu, że wszystko u nich po staremu. W duszach zalegają im tytułowe popioły, choć trudno nie dopatrzyć się tam też żaru, który niezwykle łatwo rozniecić.
W linearnej opowieści o czwórce przyjaciół reżyser przeplata ze sobą wątki dwóch par. W jednej scenie widzimy Igora i Kubę, w drugiej, po szybkiej przestawce scenografii, Izę i Mateusza. Obie pary spotykają się niecały rok po bolesnych rozstaniach i już na pierwszy rzut oka widać, że rany nie zostały zabliźnione. Igor przychodzi do Kuby z ogromnym kaktusem, czym trochę chce mu wbić szpilę. Od początku wyraźnie sugeruje to seksualny kontekst spotkania. Mateusz pokazuje się Izie z gitarą, a dziewczyna nie wierzy, że to przypadek. W końcu zawsze powtarzała, że „chłopiec z gitarą byłby dla niej parą”. Tęsknotę cielesną łatwo jeszcze zaspokoić, jednak tuż po niej pojawia się pustka, wracają dawne pretensje i nieprzepracowane tematy. Osią dramaturgiczną jest tajemnica, która pośrednio doprowadziła do samobójstwa jednego z bohaterów.
W pierwszym akcie dostajemy nieco chaosu narracyjnego. Zapewne wiąże się to z bałaganem w życiu bohaterów w momencie spotkania drugiej połówki. Trudno jednak czasem nadążyć za tym, które kwestie wypowiadane są do partnera scenicznego, a które mają pozostać tylko w myślach danej postaci. Dużo jest też zmian świateł, które zdają się wprowadzać rozwiązania formalne, ale po chwili gubią konsekwencję. Tematy ulegają zapętleniu. Bartosz Cudak, kurator projektu WyspianKiss, w wywiadzie określił tę historię jako „odpowiadającą tiktokowym trendom”, co tłumaczyć może jej konstrukcję, ale zapewne nie ułatwia niektórym widzom odbioru. Im bliżej kulminacyjnego momentu pierwszej części, tym bardziej klimat gęstnieje. Pomysłowo ograna czerwona kanapa w kilka minut zamienia się z miejsca spotkań i miłosnych igraszek w ścianę dzielącą bohaterów, a następnie w blok mieszkalny Igora.
Drugi akt przynosi zmianę tonacji i wprowadza spokojniejszą, niemal elegijną atmosferę. W przebudowanej scenografii bohaterowie poruszają się odtąd pomiędzy szumiącymi, jesiennymi liśćmi. Ubrani w stonowane kolory, w naszych oczach od razu stają się starsi, dojrzalsi, nieco melancholijni. Z jednej strony działa to na korzyść spektaklu: mniej krzyku, więcej refleksji. Z drugiej, trudno uniknąć wrażenia, że wszystkie karty zostały już rozdane. Fabularne twisty też są nieco rozczarowujące. Sztuka trzyma za to naszą uwagę na poziomie emocjonalnym. Dominujący w pierwszym akcie wątek Izy i Mateusza schodzi na plan dalszy, a zamiast tego powoli obserwujemy pogodzenie się Kuby z odejściem Igora.
Na scenie występują studenci Szkoły Aktorskiej Teatru Śląskiego (Klaudia Jagiełło oraz Mikołaj Dumanowski), wydziału Teatru Tańca krakowskiej AST w Bytomiu (Dawid Sozański) oraz wydziału Aktorskiego krakowskiej AST w Bytomiu (Alex Spisak). Młodzi aktorzy dają z siebie mnóstwo energii, nie boją się odważnych scen, widać w nich gorączkę uczuć. W trudnej opowieści o żałobie i stracie oraz próbie odzyskania emocjonalnej równowagi z zaskakującą lekkością potrafią sprzedać nieco humoru. Erotyczne zbliżenie Izy i Mateusza zostaje przedstawione za pomocą metafor kulinarnych. Ostrzegam, na pastę all’Amatriciana nie spojrzycie już tak samo. W tej scenie błyszczy Klaudia Jagiełło, która w wielu momentach kradnie show. Młoda aktorka przyciąga uwagę i kreuje swoją bohaterkę z ogromną empatią oraz rozbrajającą szczerością. Cała obsada świetnie sobie radzi z ekspresją ciała i daje popis umiejętności tanecznych, a choreograficznych układów jest tu bez liku. Nie dziwi to, biorąc pod uwagę, że Misza Czorny to absolwent wspomnianego bytomskiego wydziału AST. Miłośnicy takich elementów w teatrze nie będą zawiedzeni, choć osobiście miałem wrażenie, że jest ich nieco zbyt dużo.
Podobno Popioły. Milenium to obraz pokolenia Y, czyli tzw. milenialsów (urodzonych w latach 1981–1996). Do tej generacji należy sam reżyser. Rocznikowo jesteśmy zresztą rówieśnikami. Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy spektakl dobrze funkcjonuje jako głos pokoleniowy. Bohaterowie sztuki są aktorami (lub porzucili tę drogę) i przeżywają emocje w specyficzny, spotęgowany własną wrażliwością sposób. Autorefleksja, samoświadomość i przebyte terapie, rozmowy o nich, wydają się wyjęte z biogramów pokolenia Z, a zatem nieco młodszych osób. Również eskapizm scrollowania social mediów i spędzania mnóstwa czasu z nosem w telefonie sprawia wrażenie popkulturowo przynależnego bardziej do „zetek”, choć wiadomo, że granice są tu płynne. Pewien problem miałem również z referencjami kulturowymi, do których odnoszą się Igor, Iza, Mateusz i Kuba. Czego tu nie ma… Mamy odniesienia do gier konsolowych z lat 90. Jest Green Day, ale też wspólne śpiewanie Sanah. Ktoś czuje się jak w Wożąc panią Daisy, ktoś wspomina o rozhisteryzowanej Szapołowskiej. W języku bohaterów występuje sporo inside joke’ów, tworzących specyficzny idiolekt przyjaciół. Nikt nie sili się na ich tłumaczenie, co uważam za atut i zabieg, który wzmacnia autentyczność. Jest też zapijanie problemów, palenie papierosów, wyjazdy z pipidówek na studia do dużych miast, powroty do domu, problemy z pracą. A więc to milenialsi? Trochę tak, ale to zaledwie strzępy pokoleniowego pejzażu.
Za muzykę, częściowo wykonywaną na żywo, odpowiada Michał Sosna, który wykorzystuje utwory Vivaldiego. To jeden z najlepszych elementów spektaklu, który znakomicie podbija zarówno wykrzyczane wprost emocje, jak i niewysłowioną żałobę. Ostatecznie w Popiołach. Milenium chodzi głównie o duchowe rozedrganie. Igor chce stać się feniksem, spłonąć i odlecieć. Zostanie pamięć. Złudna, fragmentaryczna, niepewna. „Nie pamiętam, dlaczego z nim zerwałam” mówi Iza o Mateuszu. „Zaczynam sobie przypominać, dlaczego się w tobie zakochałem”, wyjawia Kuba Igorowi. To, co pamiętamy o sobie i o innych, może być dla nas przekleństwem… i nadzieją.
Mateusz Wiskulski
Teatr Śląski, Scena w Malarni, premiera 14 grudnia 2024 roku
Autor zdjęć: Grzegorz Krzysztofik
„Wykosztowanie“ po premierze
spektakl
On – zgorzkniały, zblazowany, wypalony, zżyty ze sceną bardziej niż ze swoim życiem, a jednocześnie niechętnie, z ociąganiem i mozołem stawiający na niej kolejne kroki. Odgrywa role, będące jedynie powidokami dawnych świetności, zatrzymanymi wpół zamaszystościami niegdysiejszych gestów. Krew w jego żyłach dawno już wystygła, a skoro nie wprawia jej w ruch życiodajna sztuka, skąd wziąć motywację i siłę do działania? Czy warto w ogóle podejmować trud?
Ona – jego zaprzeczenie. Młoda, wrażliwa, otwarta, a jednocześnie niejasna, niejednoznaczna, niosąca tajemnicę, która długo pozostaje dla nas, widzów, a także dla niego, Wielkiego Aktora, niedostępna. Oboje, jakby nie chcieli tu być, a jednak są. Mają próby do Wywiadu z mordercą. W zasadzie przegadują tekst, choć do premiery zaledwie tydzień. Sztuka wzięta na warsztat jest naturalnie nieprzypadkowa, przepleciona z życiem, podobnie jak ich wspomnienia i opowieści. Tytułowe „wykosztowanie” już się zresztą wydarzyło. Przedwczoraj. I chyba nikogo chwilowo nie stać na kolejne.
W kameralnej przestrzeni scenicznej osadzonych jest zaledwie kilka rekwizytów. Sztuka rozgrywa się podczas próby w teatrze, co uzasadnia bałagan, choć wszystko jest tylko z pozoru nieuporządkowane. Stół, krzesło, kilka butelek po winie, pudełko po pierogach, jakaś torba. No i wielki, śnieżnobiały strój misia polarnego. Częściowo kostium, częściowo rekwizyt. Próbę przeniesienia nas w grudniową noc dopełnia duszący, otwierający przepastną przestrzeń nostalgii zapach sztucznych ogni, odpalanych jeden od drugiego. Z rzężącego radia rwącym głosem spikera płynie informacja, choć trudno osądzić, czy to jeszcze fakty, czy już zwyczajna rozrywka. On i Ona ubrani są zwierzęco, choć kontrastowo: On wyraźnie stosowany i ponury, a Ona pstrokata, wielobarwna, radosna, jakby trochę z niego kpiąca, a jednocześnie przebrana przecież w sztukę.
Piotr Kumor i Maja Miriam Ptak tworzą na scenie zderzenie postaci, które z pozoru nie mają szans się dogadać i nawzajem zrozumieć, choć toksycznie ciągnie jedno do drugiego. Problemy komunikacyjne dominują w ich dialogach od pierwszych minut spektaklu. Zwłaszcza On nie pojmuje Jej, nie potrafi znaleźć sensu w subtelnych sugestiach, nie odczytuje aluzji, gubi się w przytaczanych opowieściach. Nie pamięta lub nie chce w pełni pamiętać, co wydarzyło się przedwczoraj. Postać Kumora jest dominująca, zacięta, emocjonalnie zblokowana i niedostępna. Trawi go depresja i poczucie końca. Jedynie błahy, choć pomysłowy eskapizm daje mu ulgę i odrobinę radości. Ucieka do Zakopanego, gdzie przebiera się za białego misia. Tylko nie będąc wreszcie znienawidzonym sobą, może w ogóle być. Dziewczyna wydaje się stłamszona, przytłoczona jego temperamentem. Ma w sobie jednak ciętą ironię i figlarną pewność siebie. Słusznie czujemy, że kryje się za tym coś więcej.
Owo „przedwczoraj” (nawiązujące do wiersza Tuwima w muzycznej interpretacji Jazzombie) i tytułowe „wykosztowanie” otwierają nam całą przed-akcję, która napędza energię sceniczną aktorów i buduje fundament relacji pomiędzy postaciami. W pomysłowo złożonym scenariuszu, przy którym do spółki z Kumorem pracowali Klaudia Miszczyk i Marcin Stachoń, nic nie jest w stu procentach oczywiste, a dramatyczny finał pozostawia widza z wieloma możliwościami interpretacji. Wywiad z mordercą stanowi tutaj tekst w tekście, oparty zresztą luźno na autentycznym zdarzeniu. Jego tonacja jest jednak zupełnie inna: komediowa, a wręcz groteskowa. Wpuszcza to sporo oddechu do sztuki, poruszającej trudny temat i ostatecznie przyprawia widza o niemały ból głowy. Sprawną reżyserię widać w szybkich przejściach pomiędzy komedią i dramatem, w inteligentnie przeprowadzonym punkcie kulminacyjnym, w odwróceniu tradycyjnych schematów narracyjnych, czy wreszcie w subtelnym rozgrywaniu dramatycznych momentów między krzykiem a ciszą. To właśnie ta krzycząca o uwagę cisza na zakończenie prowokuje u widza wewnętrzny spór, niezgodę na niewygodną puentę, a w końcowym rozrachunku: bezsilność. Z tego też powodu o Wykosztowaniu można rozmawiać jeszcze długo po wyjściu z teatru, rymując w głowie główny temat spektaklu z przytoczoną w nim strofą Tuwima: „Bo znów pogański samum wieje/ W pędach, zawrotach, burzach, blaskach! /Pamiętaj: kiedy znów zdziczeję/ Odrzyj mnie z wichrów i ugłaskaj!”.
Mateusz Wiskulski
Scenarzysta, dramaturg, reżyser teatralny i filmowy, od przeszło 10 lat związany z krakowskim teatrem offowym. Obecnie działa w Teatrze Powidok i Teatrze Bakałarz. Prowadzi także dom produkcyjny Red Noses Production House.
Spektakl Wykosztowanie Grupy Artystycznej Teatr T.C.R. został zrealizowany w ramach Tyskich Inicjatyw Kulturalnych.
fot. Agnieszka Sedel-Kożuch
Aktualności powiązane
„Wykosztowanie“ po premierze
Wydarzenia towarzyszące
Córki króla Leara
spektakl
U Szekspira tragedia zaczyna się od decyzji ojca, starego króla, by zrzec się tronu i podzielić królestwo między córki. Podziału postanawia dokonać, mierząc ich miłość.
W spektaklu w reżyserii Karoliny Przystupy wszystko dzieje się już „po”. Widz wchodzi do sali tronowej zamku króla Leara, by wysłuchać opowieści jego córek, które rozliczają się z przeszłością i jeszcze raz stają naprzeciw trudnych sytuacji z dzieciństwa, traum i przełomowych momentów.
To spektakl o rodzinie i trudnych w niej relacjach. O ojcu – królu – postanawiającym urządzić konkurs: które z dzieci bardziej go kocha. O potrzebie bliskości, tęsknocie, o miłości, która może zmienić się w nienawiść.
Scenariusz jest inspirowany nie tylko dramatem Williama Szekspira, ale też literackimi alegoriami i nawiązaniami do tego dzieła: „Córkami Leara” Elaine Feinstein i „Księgą apokryfów” Karela Čapka. Widz może więc obserwować wydarzenia z różnych perspektyw. Szekspir jest naturalnym „rzecznikiem” Leara. Elaine Feinstein przedstawia jego córki jako ofiary ojca-tyrana. Karolina Przystupa łączy te perspektywy. Bo czy w relacjach rodzinnych istnieje jedna prawda?
W role Goneryli, Regany i Kordelii wcielają się Anna Białoń, Anna Buczkowska i Alina Bachara. Jako król Lear (głos) występuje Jan Peszek. Premiera: 22 kwietnia.
oprac. SW
Andersen ze Stańczykiem. Recenzja spektaklu
spektakl
„Nowe szaty króla” – zbieżność z tytułem baśni Andersena nie jest przypadkowa. Żukowski świadomie sięgnął do tej znanej z dzieciństwa pozycji, którą uznał za świetny materiał na sztukę teatralną. Od razu jednak wiedział, że nie będzie tej historii opowiadał od początku do końca. To byłoby zbyt proste, a przy tym dosłowne, a Żukowski uwielbia symbol, niejednoznaczność, zapożyczenia…
W jego „Nowych szatach króla” pojawiają się więc: król Maciuś, Stańczyk, zagubiony podróżny, którego gra Krzysztof Hanke z kabaretu Rak, jest staropolski tekst ks. Kitowicza i jest śląska godka, a do tego wszystkiego pojawia się również słynna piosenka Moniuszki „Prząśniczka” z zupełnie nowymi słowami. Przybywa postaci, o których Andersen nie miał pojęcia. Bo to – jak we śnie – już nie jest jego opowieść o nagim królu, ale nawiązanie do historii Polski. I kiedy król w nowych szatach zaczyna swój paradny przemarsz, nagle z różnych stron teatru wychodzą mniej lub bardziej rozpoznawalne postaci i suną w rytm bolera, jak w półśnie, co jest zamierzonym nawiązaniem do chocholego tańca z „Wesela” Wyspiańskiego. Spektakl osiąga swoje crescendo, gdy na scenę wkracza sam reżyser i jest niby dyrygentem, ale ruchy ma jak z zawieszonego między jawą a snem „Salta” Konwickiego. Takich cytatów jest tu więcej, może nie wszystkie czytelne, zwłaszcza te z wcześniejszych spektakli BELFEgoRa. Choć może to wszystko wydawać się jednym wielkim chaosem, to tak oczywiście nie jest. Żukowski doskonale panuje nad takimi sytuacjami. Wszystko jest tu po coś i nic nie ma prawa wymknąć się spod kontroli. „Nowe szaty króla” to wspólne reżyserskie dzieło Sławomira Żukowskiego i Piotra Adamczyka, który jednocześnie gra Króla. Ze wszech miar bardzo udana i wartościowa inscenizacja.
Jolanta Pierończyk
MAGNETYZM W SIECI czyli Aleksandra Fredry Śluby panieńskie
spektakl
Realizacja komedii Aleksandra Fredro „Śluby panieńskie – magnetyzm serca”, nawiązuje do dotykającej w minionych miesiącach ludzi pod każdą szerokością geograficzną pandemii, a co za tym idzie koniecznością izolacji. Bohaterowie przedstawienia online „Magnetyzm Sieci” wyprodukowanego przez Teatr Mały w Tychach, to aktorzy, którzy w związku z „zamrożeniem” działalności kulturalnej, nie znajdują ujścia dla swych artystycznych potrzeb kreacji. Nie mogąc wyjść na scenę, aranżują spotkanie online, w trakcie którego odgrywają zaplanowaną na ten czas prezentację przedstawienia na podstawie legendarnej komedii hrabiego Fredro. Niejako przy okazji, odkrywamy na nowo piękno fredrowskiego języka i misternie utkaną intrygę, zza której wyłaniają się postaci z krwi i kości, bohaterowie w różnym wieku, których łączy potrzeba bliskości drugiego człowieka i nieodparta chęć spotkania się twarzą w twarz.
Zapraszamy do obejrzenia spektaklu
Wystąpili
Katarzyna Herman, Andrzej Warcaba,
Anna Buczkowska, Anna Siek, Krzysztof Szczepaniak, Kamil Maria Banasiak
Scenariusz i reżyseria:
Paweł Drzewiecki
Muzyka:
Joanna Piwowar Antosiewicz
Scenografia:
Joanna Rupik, Wojciech Łuka
Udźwiękowienie:
Krzysztof Kurek, Tomasz Cichocki
Oświetlenie:
Leszek Szymański
Charakteryzacja :
Barbara Rdzanek
Montaż:
Michał Wac
Operatorzy:
Michał Majocha, Arkadiusz Pająk, Mariusz Lach
Obsługa planu:
Maciej Górski, Lidia Lechowicz, Barbara Szymańska, Alicja Liszka
Promocja:
Dominika Porwit-Wądołowska, Małgorzata Wawak
Produkcja:
Aleksandra Sus
Producent Wykonawczy:
Małgorzata Polko
Zrealizowano w ramach programu grantowego dla teatrów organizowanego przez Związek „Cyfrowa Polska” i Youtube.
Aktualności powiązane
XVI Tyski Festiwal Monodramu MoTyF
Monodramy na MoTyF-ie
XV Tyski Festiwal Monodramu MOTYF
Wyniki konkursu XIV Tyskiego Festiwalu Monodramu MOTYF
XIV Tyski Festiwal Monodramu MOTYF
XIV Tyski Festiwal Monodramu MOTYF
MAGNETYZM W SIECI czyli Aleksandra Fredry Śluby panieńskie
Wyniki XIII edycji konkursu Tyskiego Festiwalu Monodramu MOTYF!
Wielkie święto teatru
Wydarzenia towarzyszące
„Stryjeńska. Let’s Dance Zofia”
CHODŹ ZE MNĄ DO ŁÓŻKA – SPEKTAKL ODWOŁANY
WYDARZENIE ODWOŁANE – TANCERKA
Teatr na 5 i 6
spektakl
Inicjatorami projektu są Piotr Józef Adamczyk – instruktor teatralny teatru „Gęba” i „WW” oraz Monika Szydłowiecka – nauczyciel MDK 1, prowadzący teatry „Skrzat”, Pi Yinga” i „Wampa”.
„Teatr na 5” adresowany jest do uczniów klas I-VI szkoły podstawowej oraz dzieci w wielu przedszkolnym. Odbiorcą „Teatru na 6” mogą być uczniowie klas VII i VIII szkół podstawowych i uczniowie szkół ponadpodstawowych. Założeniem programu jest upowszechnianie działań amatorskich grup teatralnych oraz zachęcenie uczniów do czynnego uczestnictwa w kulturze i kreatywnego spędzania czasu wolnego. W roku szkolnym 2019/20 w programie uczestniczyło około 450 uczniów tyskich szkół. Jak mówi pomysłodawca programu Piotr Adamczyk „chodzi o to, by wspaniała praca teatrów dziecięcych i młodzieżowych nie kończyła się na premierze, ale by przedstawienie mogło być grane wiele razy. Z pożytkiem dla samych aktorów, jak i odbiorców”.
W ramach TEATRU NA 5 przygotowane zostały dwa spektakle:
CZERWONY KAPTUREK – spektakl teatru lalek SKRZAT z MDK 1
Temat lekcji: Czy powinniśmy ufać nieznajomym?
Historia, którą wszyscy znamy, więc zbędne są słowa wyjaśniające fabułę. „Czerwony Kapturek” to podróż sentymentalna zarówno dla dzieci jak i rodziców, a nawet dziadków. Przedstawiony przez teatr lalek „Skrzat” spektakl nawiązuje do najbardziej znanej wersji bajki muzycznej z 1961 roku z muzyką Mieczysława Janicza i świetnymi rolami Ireny Kwiatkowskiej, Barbary Krafftówny i Władysława Hańczy. Nasza realizacja wzbogacona została o piękną bajkową scenografię stworzoną przez panią Aleksandrę Nieświec oraz lalki zaprojektowane i uszyte przez panią Agnieszkę Toczyłowską (nauczycielki plastyki MDK 1 w Tychach). Zapraszamy do wspólnej podróży w świat dziecięcej wyobraźni.
Reżyseria: Monika Szydłowiecka
Akompaniament: Agnieszka Zimna, Piotr Pudełko
Występują: Maria Bula, Hanna Kubista, Julia Mazur, Paweł Radek, Emilia Rusinek, Maja Wnukowska, Natalia Wójcik, Zuzanna Zapała, Ada Zawistowska, Alicja Zawistowska
Czas trwania: 45 min (prelekcja + projekcja spektaklu)
GRUFOŁACZEK NA TROPIE – spektakl autorski teatru lalek BONAWENTURA z MDK 1
Temat lekcji: Strach, niepewność, poczucie zagrożenia, rozczarowanie… Jak radzić sobie z trudnymi emocjami?
„Grufołaczek na tropie” to opowieść o tym, jak rodzi się teatr – z dziecięcych zabaw i opowieści, czasem tych z dreszczykiem. Czy żony Grufołaków mają brody? Czy można tęsknić za czymś, czego się boimy? Czy warto pozwolić sobie na samotną podróż po lesie, nawet jeśli jest on pełen niebezpieczeństw, po to, by podążyć za marzeniem? A może lepiej zostać pod opieką Taty Grufołaka? Czy Wielka Zła Mysz w ogóle istnieje? Na te pytania odpowiada sobie wraz z publicznością dzielny Grufołaczek, któremu towarzyszą Wąż, Sowa i Lis. Czy odważycie się ruszyć w tę podróż razem z teatrem lalek „Bonawentura”?
Reżyseria: Magdalena Mrowiec
Akompaniament: Michał Lipiński
Występują: Aleksandra Antosiewicz, Natalia Borys, Emilia Liduk, Amelia Kowalczyk, Stanisław Mrowiec, Franciszek Skorek
Czas trwania: 45 min (prelekcja + projekcja spektaklu)
Obecnie ze względu na zagrożenie epidemiczne zmieniliśmy formułę. W tym semestrze proponujemy profesjonalnie przygotowane projekcje naszych spektakli połączone z lekcją teatralną. Tym razem to my przyjdziemy do Waszej szkoły/klasy, opowiemy Wam o teatrze i wspólnie obejrzymy wybrany przez Was spektakl.
Rezerwacji terminów można dokonywać u prowadzących:
Monika Szydłowiecka
508 644 678
szydlowiecka.m@gmail.com
Piotr Adamczyk
507 413 804
piotrj.adamczyk@gmail.com
Wyniki konkursu Scena Tychy
spektakl
Jury w składzie: Maria Seweryn, Agnieszka Kulińska, Anna Wieczur-Bluszcz, orzekło, że główną nagrodę (budżet na realizację w 2021 roku kolejnej premiery na scenie Teatru Małego w Tychach) otrzymał Teatr OdRuchu!
Zwycięzcom gratulujemy i dziękujemy! Nie możemy doczekać się kolejnej produkcji!
Chcielibyśmy także podziękować wszystkim, którzy wzięli udział w tym projekcie. Szczególne podziękowania za owocną współpracę składamy na ręce Teatru Małego w Tychach. Dziękujemy również grupom artystycznym, które zaprezentowały się na wirtualnej Scenie Tychy:Teatrowi T.C.R., Teatrowi HoM oraz Teatrowi alternatywnemu BELFEgoR
Mały Książę
spektakl
LINK: https://www.youtube.com/channel/UCWsfyQjBlnD-vsKf-RQ0FPw?view_as=subscriber
Przedstawienie produkowane wspólnie z Miejskim Centrum Kultury w Tychach i Zespołem Teatralnym „Gęba”.
Wystąpili: Magda Duda, Małgorzata Duda, Aleksandra Granica, Julia Kokoszka, Jowita Ladrowska, Kinga Oleksiak, Kinga Opala, Gabriela Ozimek, Julia Siewiera oraz Dawid Marut.
Scenariusz i reżyseria: Piotr Adamczyk
Opieka artystyczna realizacji online: Paweł Drzewiecki
Kostiumy: Barbara Kalfa
Rekwizyty: Maria Blachnicka-Bielecka
Muzyka i efekty dźwiękowe: Dawid Marut, Krzysztof Ścieszka
Grafika i animacje: Anna Sładek
Charakteryzacja: Wioleta Krysiak, Patrycja Zientek
Współpraca: Joanna Rupik, Anna Białoń
Reżyseria światła: Leszek Szymański
Realizacja nagrań audio: Tomasz Cichocki
Obsługa sceny, kamery: Arkadiusz Pająk, Piotr Stec, Michał Majocha, Maciej Górski
Montaż: Tymoteusz Mierzwiński
Kierownictwo produkcji online: Dominika Porwit-Wądołowska
Producent wykonawczy, inspicjent: Maciej Górski
Nagranie zrealizowano w dniach 13 i 14 czerwca 2020 na scenie Teatru Małego w Tychach.
Premiera Zespołu Teatralnego „Gęba” Miejskiego Centrum Kultury w Tychach już 26 grudnia, o godz. 17:00. Transmisja spektaklu na kanale YouTube (Teatr Mały Tychy). Serdecznie zapraszamy!
DISCO MORI
spektakl
”Disco mori”. Spektakl online będzie można zobaczyć na kanale YouTube Teatr Mały Tychy.
Teatr Mały w Tychach
Spektakl online -„Disco mori”-Teatr T.C.R.
27.12.2020 g.18:00
Kanał YouTube Teatr Mały Tychy
Spektakl udostępniony będzie przez 24h
Jak starzeje się prawda? Z godnością łagodzi dawny ból czy wywleczona nagle razi swą nagością. „Disco mori” to próba zadania jej niewygodnych pytań, o to czy jest nam potrzebna do szczęścia. Teatr T.C.R. jak zwykle penetruje ciemne zakamarki ulicy rzeczywistości, by tym razem dotrzeć do wyśmiewanego w kręgach kultury wysokiej świata muzyki disco polo, który coraz śmielej rozpycha się w naszej rzeczywistości. Prosta radość „muzyki chodnikowej” zderzona jest z dramatem głównego bohatera – bożyszcza tłumów – Jarco Polo, postawionego przed ścianą drastycznych wyborów, z których każdy gorszy jest od następnego.
Reżyseria: Maciej Dziaczko
Tekst: Marcin Stachoń, Jakub Maćkowiak
Obsada: Alina Bachara, Dawid Kozak, Krzysztof Kulbicki, Jakub Maćkowiak, Marcin Stachoń
Muzyka: Tomasz Pinkowski, Krzysztof Kulbicki & Zespół T.C.R.
Teksty piosenek: Marcin Stachoń
Kostiumy: Marta Zielonka i Oliwia Apostel
Produkcja: #wszystkierodzajeteatru, Teatr T.C.R., Teatr Mały Tychy, Miejskie Centrum Kultury w Tychach.
Spektakl powstał przy wsparciu finansowym otrzymanym w ramach programu Tyskie Inicjatywy Kulturalne.
Transmisja spektaklu na kanale YouTube (Teatr Mały Tychy).