Jubileuszowy sezon obfitości
Pełnisz stanowisko dyrektora od sześciu lat, ale z Teatrem Małym jesteś związany dłużej. Jakie osoby wymieniłbyś – oczywiście z Twojej perspektywy – które wywarły największy wpływ na to, jaki teatr jest dzisiaj?
Paweł Drzewiecki: W Tychach pracuję od jedenastu lat i jest to mały wycinek historii tego teatru, więc mogę mówić tylko z perspektywy czasu, który tu spędziłem. Wskazałbym dwie takie osoby. Pierwsza to Andrzej Maria Marczewski. To za jego dyrekcji zaczął się w naszym teatrze intensywny okres realizacji własnych produkcji. Przez długie lata ten budynek spełniał przecież rolę – w pewnym sensie – miejskiego domu kultury. Do takiej funkcji został zaprojektowany i odpowiadał na ówczesne potrzeby społeczeństwa, ale wielość realizowanych tu dyscyplin artystycznych oraz działań impresaryjnych sprawiały, że trudno było o przestrzeń na regularne produkowanie przedstawień, budujących własny repertuar instytucji.
Ta przestrzeń pojawiła się po latach, gdy istniało już Miejskie Centrum Kultury, które przejęło część wcześniejszych zadań Teatru. Moment, w którym stery tej instytucji objął dyrektor Marczewski – doświadczony reżyser i dramaturg, stał się więc szansą na to, by Teatr Mały zaczął realizować repertuar w oparciu o produkcje własne. Na pewno był to szczególny okres dla ludzi sceny związanych z tym miastem, którzy bardzo intensywnie zaczęli pojawiać się w obsadach realizowanych tu przedstawień.
Mówiłeś o dwóch osobach. Kim jest ta druga?
Myślę tu o Pani Ewie Iwanciów. O tym, jak bardzo jest to postać istotna, przekonałem się, gdy zostałem dyrektorem tego teatru. Chociaż nie jest już związana z nami zawodowo, to jednak w dalszym ciągu jest duszą życia teatralnego tego miasta. Cały czas w tym życiu uczestniczy, jest obecna na naszych wydarzeniach, dzieli się swoimi spostrzeżeniami, co jest dla mnie bardzo cenne. Wielokrotnie wspominała mi o tym, jak ważny był dla niej powrót Tyskich Spotkań Teatralnych (po ich krótkiej nieobecności). Opowiadała mi historię tego festiwalu, który – jak sama mówi – stanowił znaczną część jej życia zawodowego, w trakcie wieloletniego pełnienia funkcji wicedyrektora Teatru Małego. Praca Pani Ewy przypadła na kadencje dwóch kolejnych dyrektorów, co z pewnością miało wpływ na zachowanie ciągłości najstarszego cyklicznego wydarzenia artystycznego w mieście.
W życiu Teatru Małego ważne są festiwale. Przede wszystkim Tyskie Spotkania Teatralne, których 50. edycję mieliśmy w zeszłym roku. Ale są też młodsze MoTyF i LOGOS. Czy one pełnią funkcję motoru? Powodują „ferment twórczy”?
Festiwale zawsze mają w założeniu pokazywanie tego, co jest najważniejsze w polskim życiu teatralnym. Organizując MoTyF, udaje nam się od lat pokazywać w Tychach największych mistrzów monodramu. Swoje spektakle prezentowali na tyskiej scenie między innymi Wojciech Pszoniak, Andrzej Seweryn, Jerzy Stuhr, Wiesław Komasa, Jan Peszek, jak również artyści młodszego pokolenia: Maria Seweryn czy Marcin Hycnar, którzy również osiągnęli mistrzostwo w sztuce teatru jednego aktora. Prezentujemy bardzo głośne propozycje teatrów repertuarowych, a z drugiej strony, pokazujemy to, co najciekawszego dzieje się w teatrze nieinstytucjonalnym. Moim zdaniem festiwale są więc teatralnym oknem na świat dla mieszkańców naszego miasta. Przesunęliśmy nieco środek ciężkości. Widzowie z pewnością zauważyli, że bardzo ograniczyliśmy liczbę spektakli z cyklu Scena Konesera. Za to zwiększyliśmy ilość prezentacji mistrzowskich w ramach MoTyFu i Tyskich Spotkań Teatralnych. Chcemy budować markę tych festiwali, pozyskiwać na nie środki zewnętrzne, a łatwiej jest to robić, kiedy w programie mamy nie dwa, a pięć spektakli mistrzowskich, a wśród nich na przykład przedstawienie w reżyserii Luka Percevala, jednego z najwybitniejszych reżyserów europejskich.
Kolejny krok w rozwoju realizowanych przez nas wydarzeń cyklicznych to włączanie w ich program produkcji własnych naszego teatru, które trafiając do ogólnopolskiego obiegu artystycznego, stanowią o marce zarówno miasta Tychy, jak i samych festiwali. Tak było podczas tegorocznej edycji MoTyFu, w ramach którego zarówno publiczność, jak i uznani recenzenci entuzjastycznie przyjęli naszą Hibernację.
Sezon artystyczny, który właśnie się kończy, był dla Teatru Małego wyjątkowo intensywny. Zaczął się od przeprowadzki z powrotem do budynku po generalnym remoncie.
Tak, zeszłoroczna jesień to był szalony czas. Bardzo staraliśmy się, by rozpocząć nowy sezon już w tym budynku, przede wszystkim w związku z jubileuszową edycją Tyskich Spotkań Teatralnych. I to się udało. Z uwagi na remont na jesień został też przeniesiony (i na razie tak zostanie) LOGOS FEST. Ubiegłoroczna edycja skupiona wokół twórczości Jacka Cygana zaowocowała produkcją koncertu Zrobimy sztorm w reżyserii Joanny Piwowar-Antosiewicz, który przypomnimy w czerwcu jako koncert jubileuszowy z okazji sześćdziesięciolecia teatru. Do tego przygotowywaliśmy sylwestrową premierę Seksu dla opornych w reżyserii Adama Sajnuka, a następnie premierę Hibernacji według tekstu i w inscenizacji Beniamina Bukowskiego. W tym sezonie mieliśmy rekordową liczbę premier, bo były jeszcze Królewna Śnieżka, Najdalej jutro, Oskar i pani Róża... Ten intensywny rytm produkcyjny sprawił, że dopiero wiosną zaczęliśmy w pełni oswajać się ze zmianami, jakie przyniósł generalny remont naszej siedziby. Oprócz samej estetyki, na pewno poprawiła się jakość techniczna sali, jest nowe nagłośnienie, a za chwilę będziemy kończyć inwestycję związaną z oświetleniem.
Ale to jeszcze nie koniec. Co nas czeka w czerwcu?
Punktem kulminacyjnym naszego jubileuszowego sezonu będą Dni Teatru Malutkiego. Wydarzeniem tym po raz kolejny chcemy pokazać, że nasz teatr jest miejscem dla całych rodzin, dla wszystkich pokoleń. W tym roku po raz pierwszy program Dni Teatru Malutkiego zbudowany jest wyłącznie ze spektakli wyprodukowanych przez nasz teatr – tych przeznaczonych dla najmłodszych widzów, jak i tych, które są odbierane na różnych płaszczyznach, przez małych i dużych – jak choćby Królewna Śnieżka w reżyserii Anny Białoń. Wrócimy też do koncertu Zrobimy sztorm, w którym prezentujemy piosenki Jacka Cygana adresowane do młodszych odbiorców, ale znane z pewnością starszej publiczności, wychowanej na kultowej Dyskotece Pana Jacka.
Tak więc na tę kulminację sezonu wybieramy wydarzenie familijne, z repertuarem, który sprawi, że również dorosły widz będzie mógł wrócić do swojego dzieciństwa.
rozmawiała Sylwia Witman