Sztuka jako medium dla samorozwoju

Projekt mozaiki SŁOWOmocne, zrealizowany w ramach Tyskiego Banki Kultury, połączył elementy artystyczne z terapeutycznymi. Dziś, po dwóch latach od wystawy, ich autorka Aneta Mlaś opowiada, jak projekt zaczął żyć własnym życiem i co z niego wynikło.

Twoje Mozaiki SŁOWOmocne w zeszłym roku można było oglądać w Oknie na Kulturę w Gemini Park Tychy. Gdzie są teraz? 

Większość znalazła już swoje stałe miejsce. Pierwsza trafiła do Młodzieżowego Domu Kultury nr 1, gdy zakończył się tam remont i można było otworzyć te wnętrza na nowo. Druga znalazła miejsce w Klubie Wilkowyje MCK. Pozostałe trzy trafią do: Miejskiej Biblioteki Publicznej, siedziby głównej w Mediatece, Młodzieżowego Domu Kultury nr 2 i Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej.

Te mozaiki mają nie tylko wartość wizualną i dekoracyjną, niosą też pewne przesłanie. 

Tak. Gdy rodził się ten pomysł, od początku wiedziałam, że musi być w tym też drugie dno, nie tylko wymiar artystyczny. Przez ostatnie dziesięć lat pracowałam w Dziale Społeczno-Kulturalnym TSM Oskard. Prowadziłam zajęcia z dziećmi i młodzieżą, także z dorosłymi. Więc przyglądałam się, jak dzieci się zachowują, czego potrzebują, jaki mają stosunek do siebie nawzajem i do siebie samych. Uznałam, że muszę jakoś się do tego odnieść. Tak powstało pięć haseł afirmacyjnych, które następnie zostały opracowane w formie mozaik: „Jestem OK”, „Akceptuję”, „Szanuję”, „Doceniam”, „Lubię”. Słowa-klucze, z których można budować zdania i wypowiedzi.

Dlaczego wybrałaś mozaikę jako formę? 

Mam słabość do mozaiki. Nie pracowałam wcześniej z ceramiką, ale sama forma nie była mi obca. Wiele osób zwracało uwagę, że moje rysunki to właściwie gotowe projekty, na podstawie których można by stworzyć wielkoformatowe mozaiki. Jest to też trochę ukłon w stronę tyskich mozaik; m.in. na siedzibie Oskardu jest piękna mozaika, którą mijałam w drodze do pracy i która zawsze mi się podobała. Wybrałam więc mozaikę, chociaż nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaki ogrom pracy mnie czeka. Chylę czoła przed twórcami ceramiki.

Jako debiutantka w temacie mozaik jak wybrnęłaś z technicznych trudności w pracy z nowym materiałem?

Moich mozaik nie stworzyłam stricte z ceramiki, tylko z gliny samoutwardzalnej, która nie wymaga wypalania, więc jest przynajmniej o tyle łatwiej. Ale i tak miałam w domu istny poligon. Wałkowanie, wycinanie wszystkich elementów, potem ich suszenie pod obciążeniem, żeby się nie odkształcały. Następnie szlifowanie każdego elementu, dwukrotne malowanie – naprawdę ogrom pracy. Chociaż do mozołu jestem przyzwyczajona, bo moje duże rysunki (pięćdziesiąt na siedemdziesiąt centymentrów) też wymagają „dłubania”. Lubię to, gdy wchodzę w rytm pewnych ruchów. Dla mnie taka praca raczej uczy cierpliwości, niż jej wymaga. Poza tym przy tworzeniu mozaik mogłam liczyć na fachowe rady Gabrieli Kiełczewskiej-Słowikowskiej, co bardzo się przydało i za co jestem wdzięczna.

Ale na ich wykonaniu i zaprezentowaniu w Oknie na Kulturę się nie skończyło. 

Tak, projekt zaowocował kolejnymi działaniami. W październiku zeszłego roku Miasto Tychy wspólnie z Gemini Park organizowało Tydzień Zdrowia Psychicznego. Moja wiodąca dla całego cyklu mozaika Jestem OK została wykorzystana jako hasło przewodnie tego wydarzenia. Także oprawa graficzna projektu była zaczerpnięta z moich prac. To była wielka satysfakcja. Podczas Tygodnia Zdrowia Psychicznego prowadziłam też warsztaty z dzieciakami. Na bazie moich projektów mozaik dzieci mogły kolorować i realizować własne koncepcje wizualne, a potem rozmawiać o tym, jak należy o sobie myśleć i mówić. I to zadziałało. Dzieciaki pootwierały się, zaczęły opowiadać o sobie, o szkole, o tym, co im się przytrafia. Przyznam, że kusi mnie, żeby ten projekt kontynuować.

A czy afirmARTY, które robisz, nie są w pewnym sensie jego kontynuacją? Chociaż to już nie mozaiki? 

W pewnym sensie są. Mozaiki SŁOWOmocne były skierowane przede wszystkim do dzieci i młodzieży. Potem postanowiłam, że czas na coś dla dorosłych kobiet. Prowadzę teraz autorskie warsztaty – w najbliższym czasie w Klubie Wilkowyje MCK, a w kwietniu także w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej. Każda z uczestniczek dostaje arkusz papieru akwarelowego o wymiarach dwadzieścia na dwadzieścia centymetrów, pośrodku którego narysowane jest koło. Rozmawiamy o tym, co to są afirmacje, uczestniczki wybierają dla siebie wzmacniające zdanie czy sentencję, a następnie wokół tego zdania wpisanego w koło tworzą kompozycje plastyczne, nawiązujące do mozaik. Trzygodzinna praca nad ich realizacją nie tylko budzi kreatywnego twórcę, który drzemie w każdym z nas, ale też daje nam chwilę namysłu, wyciszenia od zgiełku dnia codziennego, by przy relaksujących dźwiękach muzyki skupić się na stworzeniu swojej indywidualnej afirmacji, ubranej w artystyczny obraz, który będzie nam towarzyszył każdego dnia, stanowiąc cudowną ozdobę na ścianę. Oczywiście prace oprawione w ramki uczestniczki zabierają potem ze sobą do domu.

Czujesz się w tej roli bardziej artystką czy terapeutką?

Artystką zdecydowanie, ale po części też edukatorką. Ja sama w życiu trochę przeszłam i korzystałam z pomocy psychologa. Ostatnio bardzo mocno zainteresowałam się rozwojem osobistym i odbyłam kilka szkoleń z tego zakresu. Widzę, jaką moc ma higiena myśli. Wszystko zaczyna się od myśli. Jeżeli sobie w głowie nie poukładamy, jeśli nie zaczniemy budować dobrego nastawienia do samego siebie, to potem zbyt dużo negatywnych rzeczy się do nas „przykleja”. Wydaje mi się, że sztuka jest bardzo dobrym medium dla działań edukacyjno-rozwojowych. Moje warsztaty traktuję jako rodzaj arteterapii. To się spodobało, zainteresowanie jest duże i mam wiele sygnałów, by kontynuować tę działalność. Być może sięgnę po kolejne instrumenty, takie jak Tyski Bank Kultury czy Tyskie Inicjatywy Kulturalne.

Właśnie trwa nabór wniosków do kolejnej edycji Tyskiego Banku Kultury. 

Być może z niego skorzystam. Ale jest też Budżet Obywatelski, w Tychach naprawdę wachlarz możliwości jest bardzo szeroki. Na pewno będę po nie sięgać w przyszłości. Od dziesięciu lat prowadzę Klub Twórców Sztuki Paleta działający przy TSM Oskard, być może razem zrobimy jakiś projekt; warsztaty, plener… pomysłów w głowie jest mnóstwo. Mozaiki wciąż za mną chodzą.

Mieszkasz w Tychach od dwudziestu lat i mniej więcej tyle samo czasu jesteś aktywną zawodowo artystką. Czyli znalazłaś tu dobry grunt do działania. 

Tak, przeprowadziłam się z Katowic do Tychów dwadzieścia lat temu i mniej więcej wtedy zaczęłam zajmować się sztuką na poważnie. Bo oczywiście rysowałam, odkąd pamiętam. Pierwszą wystawę indywidualną miałam w SDK Tęcza. To było pierwsze moje wyjście z twórczością z szuflady. Jestem samoukiem, nie skończyłam szkół artystycznych, z wykształcenia jestem geografem. Ale już po praktykach zawodowych wiedziałam, że to nie dla mnie. Tworzyłam dużo i konsekwentnie. Moja wystawa w Tęczy zaowocowała m.in. tym, że rozpoczęłam pracę w Oskardzie, początkowo jako instruktor, a potem jako specjalista ds. społeczno-kulturalnych. Zaczęłam współorganizować wystawy, prowadzić zajęcia i tak moje życie zawodowe stopniowo łączyło się z moją pasją. I chociaż miałam mnóstwo innych nieartystycznych obowiązków, to konsekwentnie zbliżałam się do celu. Teraz zamykam jedne drzwi, aby mogły otworzyć się inne. Na horyzoncie rysują się nowe projekty i chciałabym już całkowicie poświęcić się pracy twórczej. Na początku roku za namową Wojtka Łuki [kuratora Miejskiej Galerii Sztuki OBOK, red.] złożyłam wniosek o przyjęcie do Związku Polskich Artystów Plastyków. Komisja zbiera się raz na cztery lata. To wielkie przeżycie, stanąć przed profesorami i obronić własną twórczość. Ale udało się, wraz z Bartoszem Hadrysiem pomyślnie przeszliśmy procedury i z niecierpliwością czekamy na wręczenie legitymacji członkowskich ZPAP. Mam nadzieję, że teraz otworzy się wiele drzwi, które do tej pory pozostawały zamknięte dla nas jako twórców nieprofesjonalnych.

Twoja twórczość to przede wszystkim rysunek, ostatnio mozaika i co jeszcze? 

Zaczynałam od rysunku cienkopisem, tuszem, długopisem żelowym. Teraz używam cienkopisów kreślarskich. Moja mama była kreślarzem technicznym, więc od małego miałam kontakt z narzędziami. Zawsze lubiłam pracę z tuszem i rapidografem za jej czystość. Natomiast malarstwo to inna bajka. To było dla mnie wyzwanie, bo tu się trzeba trochę upaprać. Ale miałam też próby malarskie i to całkiem, chyba, udane. Uczestniczyłam w plenerach organizowanych co roku przez MCK i zdobywałam tam nagrody. Członkowie komisji w ZPAP także sugerowali mi, że powinnam rozwijać się w kierunku malarstwa. I faktycznie, teraz staram się to zrównoważyć. W moich rysunkach mam takie charakterystyczne ptaszory, które chciałabym przełożyć na malarstwo. Już mam w myślach cykl wielkoformatowych obrazów, na których te ptaki się na pewno pojawią.

Czekam zatem na wystawę. Może tym razem w Galerii OBOK? 

Kto wie. Mam nadzieję, że tak się kiedyś stanie.

rozmawiała Sylwia Witman 

Aneta Mlaś – pseudonim artystyczny Touanda – rysowniczka, malarka, certyfikowana specjalistka ds. kultury i promocji. Laureatka kilku nagród i wyróżnień z dziedziny sztuki i poezji. Jest opiekunem artystycznym Klubu Twórców Sztuki Paleta w Tychach. Wyróżniona w 2020 roku przez Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu za działalność artystyczną i upowszechnianie kultury. Od 2021 roku jest oficjalnym Ambasadorem polskiej marki piśmienniczej Rystor, z którą tworzy ciekawe projekty opakowań i produktów. Prowadzi warsztaty plastyczne dla młodzieży i dorosłych, współorganizuje wystawy i wydarzenia kulturalne w Tychach.

GALERIA


Share