Muzyka jako pretekst
Asia prowadzi projekty edukacyjne Muzykodrom – stacja lotów muzycznych w Katowicach i cykle AUKSO4KIDS i M.U.ZY.K.A. w AUKSO w Tychach. Wykłada w Górnośląskiej Wyższej Szkole Przedsiębiorczości na kierunku arteterapia. Związana z wytwórnią Mik.musik.! Współtworzyła zespoły Mołr Drammaz i The Complainer. Solowo wydała płyty: Wszystko mam! Tylko gdzie? (2006), Wybiegły! z czterdziestoosobową młodzieżową orkiestrą dętą, we współpracy z Lechem Janerką (2011) i Biało (2014). Prywatnie szczęśliwa żona i mama dwóch synów.
„Joanna Bronisławska – to brzmi bardzo poważnie. Ja aż tak poważna nie jestem. Pseudonim Asi Mina wymyśliłam wspólnie z moim bratem Wojciechem Kucharczykiem. Jestem Asia i robię miny. Potrafię też wybuchać pozytywną energią. A jak napisać to łącznie, to jest to nazwa japońskiej rośliny. Pasuje mi to i ja się z tym pseudonimem identyfikuję. Pierwsze imię mam po babci, drugie po mamie, nazwisko najpierw po tacie, potem po mężu, a gdzie w tym wszystkim jestem ja? Chyba najbardziej w tej Asi Minie”.
Tak o sobie mówi Joanna Bronisławska vel. Asi Mina, która w tyskiej Mediatece prowadzi warsztaty muzyczne i cykle edukacyjne dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Jak długo trwa już Pani współpraca z Orkiestrą AUKSO w zakresie edukacji muzycznej?
Rozpoczęłam tę współpracę w 2016 roku, a więc w przyszłym roku będzie to już dziesięć lat.
Czyli dzieci, z którymi pracowała Pani w pierwszym sezonie, mogą już byćstudentami?
Niewykluczone. Spotkania AUKSO4KIDS przeznaczone są dla dzieci w wieku od sześciu lat w górę. Przynajmniej takie było założenie. Ale okazało się, że przychodzą do nas całe rodziny;rodzice z małymi dziećmi, młodzież, dorośli. Więc staramy się tak konstruować te spotkania,by każdy znalazł tam coś dla siebie.
Jak to się zaczęło?
Znalazłam się w Tychach na zaproszenie Filipa Berkowicza, dyrektora programowego AUKSO. Filip zauważył moje działania w Muzykodromie w Katowicach, spodobało mu się to,co robię, więc zadzwonił i zaproponował współpracę. Nie zastanawiałam się długo. Obserwowałam orkiestrę AUKSO od początku działalności i fascynowała mnie, bo składała się wtedy z samych młodych ludzi. Pewnie będą mieli mi za złe, że mówię to w czasie przeszłym…
Nie da się ukryć, że orkiestra istnieje już ładnych parę lat…
Już ponad dwadzieścia pięć lat, więc ci młodzi muzycy stali się dojrzałymi ludźmi. Ale podziwiałam ich nie tylko za młodość. Podejmowali wyzwania muzyczne, bez ograniczeń, byli otwarci na nowe. Znakomicie się ich słuchało, ale też na nich patrzyło. Tę orkiestrę tworzą świetni soliści, którym bardzo dobrze się ze sobą grą. Gdy doszło do naszej współpracy, okazało się, że też się dobrze zgraliśmy. I tak gramy do dziś.
Cykle dla dzieci odbywają się od pierwszego sezonu AUKSO w tyskiej Mediatece. Ale ich formuła się zmienia, ewoluuje.
Miałam to szczęście, że zostałam obdarzona dużym zaufaniem i to pozwoliło mi rozwinąć skrzydła. Jestem bardzo wdzięczna, że Maestro Marek Moś wspiera moje działania, a niewidzialny zespół AUKSO: Piotr Szczepanik i Maciej Topinek, sprawiają, że wizje artystyczne stają się realne. Pierwszy cykl nazwałam „Co w AUKSO gra?”. Pomysł był taki, aby bliżej przedstawić orkiestrę dzieciom i ich rodzicom. Zapraszałam na spotkania kolejnych muzyków AUKSO i okazało się, że oni nie tylko grają, ale też mówią [śmiech], biegają, jeżdżą na rowerze i mają wiele innych pasji. Złamaliśmy tę umowną barierę między muzykami a publicznością. Potem zaczęłam zapraszać także gości z zewnątrz. AUKSO jest orkiestrą smyczkową, a muzyka wykracza przecież poza ten aparat wykonawczy. Tak więc była współpraca z Państwowym Wydawnictwem Muzycznym, były cykle zrealizowane na podstawie książek. Z bardzo dużym zainteresowaniem spotkał się cykl o emocjach i wyrażaniu ich przez muzykę. Mówiliśmy o muzyce w wodzie, górach, lesie i chmurach. Było mnóstwo fantastycznych spotkań. Nie ograniczałam się przy tym wyłącznie do muzyki klasycznej. Wśród gości mieliśmy Marcina Dymitera, który specjalizuje się w nagraniach terenowych, Pawła Romańczuka lidera zespołu Małe Instrumenty i gospodarza Galerii Toy Piano we Wrocławiu, który kolekcjonuje i konstruuje instrumenty. W cyklu, którego tematem był głos, gościliśmy zarówno wokalistkę operową, jak i beatboxera. Staram się pokazywać różne muzyczne światy, bo dla mnie w muzyce najbardziej fascynująca jest nie ona sama, lecz to, że jest punktem wyjścia do innych działań. Posługuję się w sieci hasztagiem #muzykatopretekst, bo dla mnie muzyka tym właśnie jest – pretekstem do rozmów, spotkań, rozwoju, podróży.
Czy podczas tych spotkań zdarzało się coś, co Panią zaskakiwało, jakieś niespodziewane zwroty akcji?
Było wiele takich momentów. Bardzo lubię interakcje z publicznością i staram się je inicjować. Chcę łamać ten utarty schemat, że tu muzycy, a tam publiczność, a pomiędzy nimi fosa. Ja tę fosę zasypuję, zapraszam publiczność na scenę lub sama schodzę do publiczności i zachęcam do tego muzyków. Dzieci współtworzą z nami te koncertowarsztaty. To się nie dzieje dla nich, tylko to z nimi. A dzieje się naprawdę wiele. W poprzednim cyklu, od września do grudnia ubiegłego roku, byli u nas stroiciele, lutnicy, konstruktorzy instrumentów, inżynierowie dźwięku. Na jednym ze spotkań sala Mediateki została zamieniona w studio nagrań. Szymon Herbuś, realizator dźwięku i producent, który na co dzień nagłaśnia orkiestrę AUKSO, stworzył nam warunki do nagrywania. Można było stanąć przed mikrofonem, założyć słuchawki, zobaczyć, jak to jest. Na innym spotkaniu państwo Gromkowie, rodzina lutników, pokazywali nam, jak wygląda proces, w którym z kawałka drewna powstają skrzypce. Dostaliśmy dłuta, spróbowaliśmy wgryźć się nimi w drewno i doświadczyć tego. Na innym spotkaniu stroiciele, pan Marcin Kusek Senior z Marcinem Kuskiem Juniorem, na naszych oczach rozłożyli klawiaturę fortepianu niemal na czynniki pierwsze i wspólnie go stroiliśmy. Nawet ja po raz pierwszy widziałam instrument w takiej formie. Te doświadczenia uważam za bardzo ważne. Ja po prostu nie wierzę w naukę poprzez teorię. Ona jest dobra na późniejszym etapie, ale nie na początku. Najpierw trzeba poczuć, usłyszeć, doświadczyć. Obudzić ciekawość. Uważam, że ciekawość jest pierwszym stopniem do wiedzy, a nie do piekła, jak to zwykło się mawiać.
A więc Pani zajęcia to nie jest teoria muzyki.
To jest droga od praktyki do teorii, może trochę odwrócona, ale chcę, żeby dzieci to poczuły, usłyszały, dotknęły, zagrały. I nie tylko dzieci. Zdarza się, że po godzinie zajęć dzieci mają już dosyć, ale rodzice czy dziadkowie chcieliby więcej. Pamiętam, że ogromne zainteresowanie dorosłych wzbudził tancerz Konrad Wierzchucki – bo mieliśmy też cykl „Muzyka (w) ruchu” o tańcu – który przyniósł nam do Mediateki paralotnię i rozłożył ją na scenie. Opowiadał o tym, że w tańcu czuł się, jakby latał, i dlatego postanowił spróbować tego dosłownie. To właśnie mnie w tej pracy fascynuje; możemy zacząć od dźwięku, a kończymy na lataniu. Nigdy nie wiadomo, gdzie nas to zaprowadzi i dlatego to nie może się znudzić.
W tej chwili, obok cyklu AUKSO4KIDS realizuje Pani równolegle cykl „M.U.ZY.K.A. w AUKSO”. Czym one się różnią?
Ten cykl jest spełnieniem moich marzeń. To są koncerty edukacyjne dla szkół poświęcone muzyce współczesnej. Powstał we współpracy z Wydawnictwem Dwie Siostry, na podstawie książki „M.U.ZY.K.A.” Michała Libery i Michała Mendyka, który także współtworzył cykl, wybierając utwory i tworząc program, z doskonałymi ilustracjami Aleksandry i Daniela Mizielińskich, które towarzyszą nam także w Mediatece. Zajęcia odbywają się do południa, w jeden czwartek w miesiącu. Gramy tam naprawdę odjechane współczesne utwory kompozytorów z całego świata.
I jak młoda publiczność reaguje na to?
Lepiej niż zakładaliśmy. Mamy na zajęciach w klasach od pierwszej do ósmej. I widzę, że jeżeli ktoś ma problemy z odbiorem muzyki współczesnej, to raczej nauczyciele. My dorośli tak już mamy, że nasze ograniczenia przerzucamy na podopiecznych. To, co nam się wydaje trudne, od razu uważamy za zbyt trudne dla dzieci. Tymczasem dzieci są otwarte, jeśli tylko trochę pomoże się im słuchać. Uruchamiają wyobraźnię, coś im się spodoba, a coś nie, ale to także jest cel tych zajęć. Nie chcemy spełniać niczyich oczekiwań, tylko pokazywać, jak różnorodna jest muzyka. Zajmuję się tak zwaną pozasystemową edukacją muzyczną już od trzydziestu lat i wciąż przekonuję się o tym, że dzieci wiedzą i umieją więcej, niż my, dorośli, zakładamy. Wystarczy dać im przestrzeń i pozwolić spróbować. Oni na tych koncertach dyskutują, mają całą masę spostrzeżeń czasem komicznych, ale też poruszających. Nie widzę powodów, żeby w edukacji muzycznej zatrzymywać się – jak to w szkołach – najdalej na Czajkowskim. On był niesamowitym kompozytorem, ale żył dawno temu. Na nim muzyka się nie skończyła. Poza tym, pokazując muzykę współczesną, pokazujemy także, z czego czerpią dzisiejsi twórcy, czym się inspirują. Nie odrzucamy klasyki, ale też nie ograniczamy się do niej.
A czy dzieci też czegoś Panią uczą? Czy przynoszą jakieś inspiracje, dzielą się z Panią tym, czego słuchają?
Chętnie ich o to pytam. Dominuje na pewno hip-hop i rap. Wcale się temu nie dziwię, bo ta muzyka jest bliska życia, jest w niej dużo prawdy. Młodzież skupia się w dużej mierze na tekście, identyfikuje się z ideami, jakie są w nim wyrażane. Muzyka jest raczej tłem dla tych idei, bardziej lub mniej udanym. Poza tym trwa silna fascynacja – którą doskonale rozumiem – twórczością Billie Eilish czy Taylor Swift. Niestety brakuje nam na zajęciach czasu, by o tym porozmawiać, przydałyby się kluby dyskusyjne, gdzie młodzież mogłaby dzielić się swoimi zainteresowaniami muzycznymi, spotykać ludzi, którzy się na tym znają, i mogliby wejść z nimi w dialog. Bo, proszę mi wierzyć, tu trzeba być ekspertem. Młodzież z klas siódmych i ósmych ma już ogromną wiedzę o tym, czym się interesuje. Ale jest w nich też duża ciekawość i otwartość na nowe rzeczy. Warto tę ciekawość pobudzać. W jednym z koncertów w naszym cyklu mieliśmy utwór, w którym czwórka muzyków AUKSO gra na dwóch wiolonczelach leżących na stołach. Grają gąbkami, tasiemkami, kamertonami. Wygląda to jak jakaś operacja, a wykonywany jest niesamowity utwór Wojtka Blecharza Liminal Studies na kwartet smyczkowy cz. IV. Pokazujemy w ten sposób, że czasem warto łamać schematy, skręcić z utartych torów, poszukać gdzieś indziej. To trafia do młodzieży. Cieszę się, gdy widzę dzieciaki wychodzące z koncertu i klaszczące rytm Clapping Music Steve’a Reicha. Może nie zapamiętają nazwiska i tytułu, ale zapamiętają muzykę. I może ona stanie się dla nich pretekstem do dalszych poszukiwań. Cykl M.U.ZY.K.A. to projekt moich marzeń także w innym znaczeniu. Zajęcia AUKSO4KIDS czy zajęcia w Muzykodromie mają stałą publiczność, ale są to wciąż te same dzieci. Cieszę się oczywiście z ich obecności, ale dzieci jest przecież więcej niż dwadzieścia w Katowicach i dwadzieścia w Tychach. W tym sensie edukacja pozasystemowa już dawno zjadła swój ogon. Ona jest dla niektórych, wymaga zaangażowania, świadomości i rozeznania opiekunów. To są dzieci rodziców, którzy interesują się kulturą i śledzą ofertę kulturalną w mieście. A ja zawsze chciałam trafić do tych dzieci, których nikt nigdzie nie zabiera. Koncerty M.U.ZY.K.A. są dla grup szkolnych i tam przychodzą właśnie takie dzieci. To jest dla mnie najwdzięczniejsza publiczność. Może wśród nich jest jedno, dwoje lub troje, które coś tam odkryją i podążą za tym. Może przyjdą do domu i powiedzą: „Mamo, wiedziałaś, że w Tychach jest taka sala? Że są tam koncerty? Może kiedyś pójdziemy?”. Być może to tylko moje wyidealizowne życzenia, ale mam nadzieję, że tak będzie.
Czy są już jakieś pomysły na kolejne cykle?
Od stycznia mamy na tapecie cykl Muzyka w teatrze. Gościliśmy już aktorkę Teatru Śląskiego Agnieszką Radzikowską, która wraz z córką Leną Chojnacką opowiadała nam o teatrze dramatycznym. Bawiliśmy się w teatr, pokazywaliśmy, jak muzyka wpływa na tekst. Na kolejnych spotkaniach będzie teatr lalek, cieni, monodram, musical i piosenka aktorska. Na każdym ze spotkań będzie się pojawiać aktor lub aktorka, którzy będą nas wprowadzać w temat. Ja zadbam o aspekt muzyczny i dźwiękowy. Po głowie chodzi mi też kolejny cykl związany z żywiołami, ale tu jeszcze nie mogę podać żadnych konkretów. Edukacja bardzo wciąga, bo widać jej sens i jest to ogromna motywacja. Dlatego wciąż mam nowe pomysły i chce mi się to robić. Ale szczerze mówiąc, chciałabym też znów zrobić coś dla siebie i od siebie, tak jak było z albumem Biało, który nagrałam do tekstów Mirona Białoszewskiego. Tęsknie do czegoś mocno swojego, bez kompromisów, gdzie będę mogła siebie pełniej wyrazić. Już czas.
rozmawiała Sylwia Witman
foto. Michał Janusiński