PIES, który jeździł koleją
Twórcom i twórczyniom teatralnym coraz częściej zależy na tym, by publiczność w sposób pełny odbierała to, co powstaje na scenie, a przedstawienia coraz częściej mają stanowić impuls do rozmowy, która może wykraczać daleko poza dosłownie rozumianą siedzibę teatru i przenieść się w inne przestrzenie: na ulicę, do szkoły, domu, w miejsca prywatne i publiczne. Ta zmiana wynika z przekonania, że teatr może dostarczać konkretnych narzędzi, strategii, sposobów rozwiązywania problemów, prowadzenia rozmów na trudne i wrażliwe społecznie tematy, z którymi nie radzimy sobie na co dzień, rozwiązywania konfliktów. Ta nowa filozofia myślenia wynika także z przekonania, że teatr jest dla każdego, ważne tylko, by zbudować odpowiednie mosty, by teatr dotarł do widza, a widz dotarł do teatru.
Justyna Lipko-Konieczna (dramaturżka, redaktorka, pedagożka, badaczka teatru)
Było – nie ma. Kogoś, czegoś, odpowiedniej chwili, tego, co było wczoraj… Przyglądamy się, co wydarza się po stracie. Co dzieje się potem.
Zainspirowane książką O psie, który jeździł koleją pragniemy podzielić się obrazem, który pozostawi dozę wolności w interpretacji i zaprosi do współodczuwania. Być może mądre oswojenie z trudnym tematem w dzieciństwie staje się ważnym doświadczeniem wniesionym w dorosłe życie.
Młodości towarzyszy rozstanie: dojrzewanie, zmieniające się ciało, wkraczanie w nowe obszary świadomości, utrata bliskich starszych osób… Wciąż zmienne emocje i uczucia.
W spektaklu oswajamy myśli o nieuchronności zmienności świata, naszych relacji, konieczności bezustannego wkraczania w zupełnie nowe rzeczywistości.
Helenka przerabiała w szkole O psie, który jeździł koleją Romana Pisarskiego. Ominęła zakończenie – podobnie jak koledzy i koleżanki w klasie – zbyt smutne… Niedługo potem pojawiła się propozycja stworzenia spektaklu dla młodej widowni. Hasło: lektura.
Zrobiłyśmy PSA z niewielką, ale jednak obawą o smutek, który zazwyczaj przyporządkowujemy światu dorosłych. Trudno go tu uniknąć, choć obok zadumy, wrażliwej refleksji i akceptacji nie musi jawić się czernią. Może być ledwie szary.
Zrobiłyśmy PSA w drużynie dziewięciu kobiet, choć miało być zupełnie inaczej. Lubię to. Zrobiłyśmy PSA w niełatwym momencie – pomiędzy rozbiegiem a obawą, że zwiną nam bieżnię. PIES był naszym ukojeniem. Powstał spektakl zapraszający i traktujący widza serio. Powstał spektakl oparty o ciało – mój ulubiony przekaźnik. Powstał też z myślą i pragnieniem, by dla kogoś okazał się przygodą.
Aniela Kokosza (reżyserka i choreografka spektaklu)
Dokładnie pamiętam moment w swoim życiu, w którym zaprzyjaźniłam się jako mała dziewczynka z psem moich dziadków. Najpierw na boso biegłam z nim na rękach po osiedlu, płacząc, że za chwilę go stracę (mały szczeniaczek odwiedził mnie jedynie na kilka godzin). Potem, śpiewałam mu piosenki o miłości, przyjaźni, zasypiając w jego legowisku podczas odwiedzin u dziadków. Pamiętam dzień straty i rozstania. O książce pamiętałam tyle, że doskonale znam to uczucie i wiem, że i z Lampo mogłabym się zaprzyjaźnić. Tymi relacjami można się zachwycać. Wspominać wiele razy każde mądre, myślące spojrzenie, ciepło powietrza z nosa, wytarmoszenie ucha. To relacje, w których młody człowiek zanurza się cały. I o takiej więzi mówimy w tym spektaklu.
Chciałabym, żebyś Ty widzu/widzko widząc nasze wspomnienia, poczuł, jak dobrze jest doświadczyć tych emocji, mimo że bywają trudne. Byś dał/dała sobie czas i miejsce na oswojenie. Jestem ciekawa bardzo Twoich uczuć, pogadajmy…
Paulina Giwer-Kowalewska (reżyserka i choreografka spektaklu)
Wracam do lektury z podstawówki. Pamiętam dobrze zakończenie, resztę jak przez mgłę. Straciłam wspomnienie pierwszej lektury O psie, który jeździł koleją. Zapominanie jest swoistym rodzajem straty, najbardziej bolesnym, ale też uwalniającym. Zapomniałam wiele rzeczy, straciłam dzieciństwo. Zapamiętałam najważniejsze, zyskałam dorosłość. Wiele wspomnień będę jeszcze tracić, wiele strat będę przeżywać.
Strata jest stałym elementem życia, czymś naturalnym, a jednak w powszechnej opinii kojarzy się negatywnie. W ramach pracy nad spektaklem chcemy ją oswoić. Kiedy coś tracimy, zyskujemy przestrzeń na coś innego. Kiedy stratę zaakceptujemy, możemy iść dalej. Do akceptacji wiedzie długa droga. Droga ta w psychologi nazywana jest procesem przeżywania żałoby. Proces ten za pomocą słowa, a przede wszystkim ruchu rekonstruujemy na scenie, aby pokazać, że nawet z najcięższej sytuacji można wyjść. Zapraszam do naszej podróży i młodsze, i starsze osoby.
Monika Czajkowska (autorka scenariusza i dramaturżka spektaklu)