Mój Chaplin

„Monsieur Charlie”, tytuł spektaklu nawiązuje do jednego z relatywnie późnych, udźwiękowionych już dzieł Charliego Chaplina – „Monsieur Verdoux”.

W tej gorzkiej i cynicznej czarnej komedii odnajdziemy co najwyżej cień dawnego, eleganckiego włóczęgi – trampa. Mimo iż tramp przemówił po raz pierwszy w ostatniej scenie Dyktatora, wygłaszając jeden z najbardziej poruszających monologów w historii kina, to dla mnie osobiście właśnie Monsieur Verdoux zamyka fascynujący mnie okres filmowej, niemej burleski.

Charliego Chaplina podziwiam za nieprawdopodobną wszechstronność i kreatywność. Pisał scenariusze, reżyserował, komponował muzykę do własnych filmów, a nawet konstruował mechaniczne elementy scenografii. Był człowiekiem renesansu. Był też celebrytą, niezwykle wrażliwym społecznie, świadomym siły oddziaływania swojej twórczości, do której podchodził z ogromną odpowiedzialnością. Nie był wesołkiem, był błaznem, który dając widzom radość, starał się skłonić ich do refleksji. Czasem subtelnie, czasem jak w przypadku wspomnianego monologu, z gracją słonia w składzie porcelany.

Uznając wszystkie moje ograniczenia i będąc świadomy, że porównuje się tutaj z jednym z najgenialniejszych twórców w historii kina, przyznaję, że w miarę możliwości staram się podążać za tym niedoścignionym wzorem. Wzorem reprezentującym bardzo niedzisiejsze idee i system wartości. Lubię i cenie wszystkie moje spektakle, ale do „Charliego” mam największy sentyment.

Ogromną frajdę sprawia mi przypominanie widzom o tym gigancie sentymentalnej komedii.

Kiedy Chaplin przyklejał wąsik, stawał się Trampem. Kiedy ja go przyklejam, mizernie naśladuję Chaplina. Nasza komedia również tylko prześlizguje się po jego twórczości. Daje rozrywkę, ale poza apoteozą miłości i alegorią samotności wrażliwego człowieka nie podejmuje tematów społecznych. Kiedy Miejskie Centrum Kultury w Tychach zapytało mnie o możliwość realizacji przedstawienia dla widzów niedosłyszących, pracowałem akurat nad scenariuszem spektaklu, który miał mieć premierę za kilka miesięcy. Pierwotna obsada to trzon Teatru HoM: ja, Kasia – moja żona, mój przyjaciel z liceum, Michał Dorda, i jego żona, Daria. Rolę łotra-dżentelmena genialnie prowadzi Grzegorz Król – weteran teatru pantomimy. Poza tym pokolenie młodszy, ale niezwykle zdolny, Kamil Ciesielski. W obsadzie zabrakło Ani Swobody, która miała wtedy inne wyzwania natury rodzinnej. Spektakl gramy już od ośmiu lat. Ponad 50 pełnowymiarowych prezentacji i co najmniej drugie tyle w formie etiud i fragmentów. Obiecujemy sobie kiedyś sporządzić listę tych występów. A póki co, przygotowujemy się do premiery kontynuacji. Tak w sam raz na przypadającą w przyszłym roku dziesiątą rocznicę istnienia teatru HoM.

Jakub Kabus

W tym roku Tyski Festiwal Teatrów Niezależnych ANDROMEDON potrwa od 7 do 10 września, a teatr niezależny zagości w kilku różnych przestrzeniach w mieście: galerii handlowej Gemini Park, Galerii Na Wolności, na placu Baczyńskiego, w Klubie WIlkowyje MCK i Underground Pubie. Więcej informacji na temat festiwalu oraz jego program znajdą Państwo tutaj.

foto. Katarzyna Kabus

GALERIA


Share