Dom czyli OIKOS

Z Julią Fiedorczuk, autorką Domu Oriona, rozmawiamy o granicach, odległościach, relacjach, kryzysach, zależnościach… i domach, które tworzymy – w świecie i w wyobraźni.

I właśnie z wyobraźni (czyli z poezji) Julia będzie w każdym z miast Miedzianki Po Drodze udzielać lekcji. Zapraszamy do czytania… i ćwiczeń z łączenia tego, co pozornie wydaje się oddzielne.

Po Domu Oriona oprowadza nas trzech przewodników: Hiob, Kafka i Conrad. Jak widzisz rolę każdego z nich?

Chyba nie umiem na to pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Tak naprawdę odniesień do tekstów literackich jest w powieści dużo więcej. Mój sposób pisania jest mocno meta-literacki i inkorporuje mity różnych kultur na temat tytułowego gwiazdozbioru Oriona, który z kolei jest wiodącą metaforą, jeśli chodzi o pojawiające się w książce domy. W cytacie z Hioba jest mowa o łączeniu kropek, które jest ewidentnym motywem przewodnim – bo nie tyle sama konstelacja jest istotna, co ważne jest ludzkie spojrzenie próbujące gwiazdy powiązać inaczej. W powieści jest to spojrzenie młodej kobiety. Fragment z Kafki mówi o myśliwym, który stał się motylem. To jest dosyć tajemnicze motto i powiązane z rzeczami ukrytymi w tej książce, których wolałabym nie wykładać na stół. Ostatnie motto ze Smugi cienia Conrada wprowadza wątek otoczenia, z jakiego można, a z jakiego nie można wykrzesać dla siebie prawdy. I być może chodzi o znalezienie takiego świata, w którym odnalezienie prawdy stanie się bardziej możliwe niż w innym.

Drogę do tego świata zawsze pokazywały nam gwiazdy. Orion na niebie pojawia się u nas, w Polsce, w zimowym czasie – dokładnie wtedy, kiedy dzieje się akcja powieści. Idąc tym tropem, chciałam zapytać Cię o budowanie opowieści i paralelę z odbudowywaniem relacji z Kosmosem, przyrodą, z drugim człowiekiem, ze snami, z wspomnieniami. Jak połączyć te kropki, by znaleźć prawdę?

Potrzeba opowieści jest w ludziach bardzo silna. Nasza rzeczywistość jest nie tylko fizyczna czy techniczna, ale niesie również wymiar metafory czy opowieści. Jedno i drugie jest ludziom bardzo potrzebne – metafora odnosi się do języka poetyckiego, opowieść do sytuacji epickiej. Trudno jest nam wejść w relację z drugą osobą czy czymkolwiek bez opowiedzenia sobie naszego miejsca w świecie. Kiedy więc wypowiadamy zdanie, od którego zaczyna się ekopoetyka, i z którego wziął się pomysł na szkołę ekopoetyki – że kryzys ekologiczny (kryzys planetarny) jest kryzysem wyobraźni – to mówimy o potrzebie nowej opowieści, która ustawi nas inaczej w relacji do Ziemi i do siebie nawzajem. Jeśli aktualnie dominującym sposobem wchodzenia w relację z Ziemią jest ekstrakcja (czyli wydobywanie różnego rodzaju „zasobów” takich jak kopaliny palne, minerały ziem rzadkich, czy choćby ludzkie siły), to naprawdę trzeba zacząć budować ją w zupełnie nowy sposób. Na planecie oprócz ludzi żyje dużo innych istot i wszystkie procesy są tutaj ze sobą w jakiś sposób powiązane i wzajemnie się warunkują. W Domu Oriona dominują dwa spojrzenia: ku Ziemi, ku glebie, ku procesom rozpadu i syntezy; i ku górze, w stronę gwiazd. To spoglądanie na świat raz w większej, raz w mniejszej skali. Moja bohaterka ma obsesję na punkcie map Google’a, bawi się odległościami i skalami na różne sposoby. Ziemia w powieści jest widziana albo w bardzo małym skrawku, albo z perspektywy planetarnej, gdy można popatrzeć na nią jako na organizm – kulę, która niesie na sobie wszystkie życia. To oczywiście ma też związek z technologią. Jest coś takiego w naszym doświadczeniu przestrzeni, że rzeczy stały się jednocześnie bliższe i dalsze. Są bliżej – na odległość kliknięcia, bo praktycznie mamy wszystko w telefonie. Świat się zrobił mały. A z drugiej strony, załamał się intymny kontakt z czymkolwiek. Moja bohaterka ma duży kłopot, żeby na trzy sekundy zatrzymać się w lesie i być przez chwilę tam, gdzie jest.

Tak, w lesie to ona jest widziana, to na nią spoglądają. Ona nie widzi, przynajmniej do pewnego momentu. Skoro zatem doszłyśmy do oddzielenia od natury, zapytam, czy w ogóle zasadny jest w Domu Oriona podział na kulturę i naturę?

Dobre pytanie i ważne. Te pojęcia nadal wyjaśniają nam jakiś rodzaj konfliktu między ludzkimi potrzebami czy skłonnościami, a dzikością. Mity tradycyjnie należą oczywiście do porządku kultury, ale służą ludziom do porządkowania relacji z naturą. W naszej okolicy geograficznej Oriona widać tylko zimą. Jest taki moment, że widać go praktycznie z każdego miejsca na Ziemi. Większość kultur miało jakieś mity dotyczące tego gwiazdozbioru. To niezwykle ciekawe, że ludzie w różnych miejscach na Ziemi i w różnych czasach patrzyli i zwracali uwagę na kształt Oriona. W paru przypadkach widzieli myśliwego z łukiem albo z jakąś inną bronią. Ale Orion – myśliwy, którego znamy głównie z mitologii greckiej, wyewoluował z wcześniejszych mitów sumeryjskich. One z kolei opowiadały o oddzieleniu. Przez większość swojej historii ludzie okiełznywali dzikość. Teraz sytuacja się odwróciła i systemy podtrzymujące życie na Ziemi stały się bardzo kruche, więc twardy podział na kulturę i naturę nie ma sensu.

W Domu Oriona jednym z ważniejszych słów jest greckie słowo „metaforiki” oznaczające przeprowadzkę. I „przeprowadzanie” z jednej strony jest oczywiście metaforą, z drugiej, prowadzeniem czytelnika po różnych perspektywach i spojrzeniach. „Przeprowadzka” jest wbudowana w formę powieści. Skoro dziś wszyscy wędrujemy, to gdzie sytuujesz różnice między ruchem a przeprowadzką? W powieści – poza przeprowadzającą się bohaterką – pojawiają się rośliny inwazyjne i wędrowcy, bo tak nazywasz uchodźców. Przeprowadzka to nie inwazja, choć wyraźnie pokazujesz, że sposób, w jaki kogoś nazwiemy, zależy od perspektywy, którą przyjmiemy.

Jednym z kluczowych dla książki tematów jest sytuacja na polsko-białoruskim pograniczu, która zaczęła się latem 2021 roku. I dramatyczna jesień 2021 roku, kiedy wprowadzono strefę. Byłam wtedy w puszczy, przez pewien czas mieszkałam tuż obok „Medyków na granicy” i obserwowałam. Stąd pochodzą wszystkie fragmenty, które pokazują ludzi w lesie. One nie są metaforyczne, są dosłownymi zapisami historii, które się rzeczywiście wydarzyły, może ze zmiennymi szczegółami. Jeżeli realna, wschodnia granica Unii Europejskiej staje się pułapką dla ludzi, którzy muszą uciekać ze swoich domów, to jest to kryzys humanitarny. To jakby wyznaczyć granice wygodnego świata, z którego przyjeżdża Eliza. Te dwa światy się ze sobą stykają w bardzo niewygodny sposób. Stąd forma powieści – taka, która pęka. Chodziło mi o pokazanie granicy między tymi dwoma niekompatybilnymi światami. Na początku wszyscy tutaj, na Podlasiu, mieli wrażenie, że coś pękło, że w rzeczywistości pojawiły się szczeliny. I z tych szczelin wychodzą ludzie. Pozostają po nich śpiwory i rękawiczki. Ja sama tego pęknięcia tutaj doświadczyłam – i wiedziałam, że będę pisać w Domu Oriona o ruchu, o migracjach. Pytałaś o granice między naturą a cywilizacją, a tu mamy najbardziej dzikie miejsce w Europie. I właśnie w nim znajdujemy, jak w soczewce, wszystkie problemy globalne: ocieplenie klimatu, ekonomię ekstrakcji, kryzys migracyjny.

Dla mnie Dom Oriona jest też opowieścią o przeprowadzaniu przez granicę „czucia” kogoś, kto albo czuje zbyt mało, albo inaczej, bo jest po operacji, podczas której się wybudził, ale miał tak zwiotczałe mięśnie, że nie był w stanie reagować na zadawany mu ból (to występująca w powieści metafora traumy). Czy uważasz, że właśnie literatura i poezja mogą być przewodnikami po odczuwaniu świata?

To się znowu wiąże z kryzysem bliskości i technologią. Rzeczy równocześnie stały się i bliższe, i zupełnie niedostępne. Ludzie zaczęli tęsknić za zmysłowymi doznaniami, są w stanie dużo zapłacić za masaż, żeby znowu mogli na własnej skórze coś poczuć, prawda? Jeżeli nie czujesz swojego ciała, to gdzie jest twój dom? Jeśli nie w twoim ciele, to nigdzie na zewnątrz go nie będzie. Ta wyprawa jest więc wyprawą po odzyskanie intymnego kontaktu ze światem.

Czy o to dzisiaj walczymy? O miejsce w świecie, które jesteśmy w stanie poczuć? O ochronę przyrody? Przywołujesz w Domu Oriona twarde dane liczbowe – tylko w 2020 roku zamordowano 227 obrończyń i obrońców przyrody. Zadajesz pytanie o to, kiedy zaczęła się nienawiść wobec kobiet – i przywołujesz Hypatię. Jakie widzisz kierunki tej walki i do jakiego domu ona prowadzi?

Hypatia to pierwsza filozofka antyczna, rozszarpana przez tłum, spalona i wrzucona do Morza Śródziemnego, w miejscu, z którego dziś odpływają łodzie z uchodźcami. Nasza cywilizacja jest oparta na ekstrakcji, i w jednym pakiecie łączy nienawiść w stosunku do dzikiej przyrody i nienawiść do wszystkiego, co kobiece. To taki bardzo przemocowy system. Czego potrzebujemy? Potrzebujemy wyobraźni, która będzie umiała stworzyć mniej przemocowe światy i która będzie umiała wyobrazić sobie inną relację ze światem i z planetą, nie opartą na stricte instrumentalnym podejściu, ale na zrozumieniu, że byty żyjące na Ziemi na siebie wpływają. To kompletnie inne wyobrażenie wspólnoty, prawda? Czy możemy spróbować wyobrazić sobie taką wspólnotę, w której wszystkie byty potrafią ze sobą współistnieć? Dom, który dla wszystkich i ze wszystkimi budujemy. Taki dom – oíkos – chcemy właśnie na festiwalu budować. Profesor Tadeusz Sławek mówi o oduczaniu się tego, co nauczyliśmy się w domu i wychodzeniu do świata, poza dom, ale tak naprawdę to jest to samo. Tu nie ma żadnej sprzeczności. Dom Oriona jest powieścią o wyjściu z domu, pretekstem do przemyślenia, czym jest dom, czym jest wspólnota, czym społeczeństwo. A jeżeli mówimy o wspólnocie, to zawsze pojawia się kluczowe pytanie: kto jest wewnątrz, a kto na zewnątrz? Kto do naszej wspólnoty należy, a kto jest z niej wykluczony? Chodzi o przedefiniowanie idei domu. Filip Springer powiedziałby, że musimy przemyśleć również to, w jaki sposób projektujemy nasze budynki i nasze miasta. Ujmuję to od strony, powiedzmy, poetyckiej, ale w gruncie rzeczy mówimy o tym samym. Chodzi o przebudowanie naszego domu w taki sposób, by było w nim miejsce dla całej wspólnoty. A Dom Oriona jest próbą przemyślenia tego tematu, z uwzględnieniem nieuchronności procesu migracji.

rozmawiała Magdalena Gościniak

fot. Albert Zawada

GALERIA


Share