BELFEgoR gra w zielone

Teatr alternatywny BELFEgoR trwale wpisał się w tyski krajobraz kulturalny i każda premiera grupy założonej przez Sławka Żukowskiego w 1986 roku to wielkie wydarzenie.

Prapremiera spektaklu „Drugie piętro po prawej” była wyczekiwana, tym bardziej że twórca powrócił do starej, dobrze znanej formuły teatru kameralnego ze skromną liczebnie, ale za to jakże legendarną, obsadą w osobach Piotra Adamczyka i Wojciecha Wieczorka, którym towarzyszy sam Żukowski.

Wchodząc na drugie piętro (po prawej), wkraczamy do męskiego świata pełnego wspomnień, sentymentu i nostalgii. Zanim zacznie się spektakl, z głośników słychać piosenki i melodie kojarzone z czasami (słusznie) minionymi – polskie evergreeny. To swoista uwertura i sygnał dla widza, że za chwilę przeniesiemy się w czasie. Idealną machiną do tej podróży jest teatr, który, choć czasami wydaje się fikcją, a nawet kłamstwem, to przecież lepszy jest od zakłamanej rzeczywistości.

Żukowski – malarz – tym razem odkłada na bok swą fascynację teatrem formy, a obrazy przedstawia słowem i historiami, którymi obdziela swych scenicznych partnerów, oprowadzających nas po meandrach przeszłości. Co rusz ten wehikuł zmienia miejsca i czas – jesteśmy na pochodzie pierwszomajowym, by za chwilę przenieść się do przedszkola czy szkolnej ławki (ze złowrogą jak topór kata tablicą) albo na podwórko, gdzie mały Sławek jeździ na kupionym przez dziadka rowerku. Bohater nieraz w swej prostocie i naiwności pokiereszowany jest jak ten
wierny pies, którego los nie zawsze traktuje sprawiedliwie, a on z podkulonym ogonem i tak zawsze wraca, wierząc, że życie w końcu go pogłaszcze.

Oczywiście skoro na scenie mamy trzech mężczyzn, nie może zabraknąć tematu kobiet, które są, a raczej były, obiektami adoracji, pierwszych (nie zawsze szczęśliwych) miłości czy rozczarowań.

W spektaklu da się wyczuć wręcz paniczne poszukiwanie detalu w postaci zapachu włosów matki, która tuli, gdy w podwórkowej bójce nie udało się zwyciężyć, srebrnej łyżki, którą podarował dziadek, a która z czasem staje się relikwią czy małej monety z podobizną Kościuszki przehandlowanej za drewniany guzik. Autor chce wydrzeć pamięci jak najwięcej szczegółów, jakby bojąc się, że za chwilę przepadną gdzieś w czeluści bezdusznego zapomnienia, bo za progiem czyha już starość, której symbolem jest tytułowe drugie piętro…

Tekst w żaden sposób nie jest ugrzeczniony i sztucznie zaprasowany, by był gładki i wykrochmalony jak koszula na pochodzie pierwszomajowym. Wręcz przeciwnie. Słychać, że widzów urzeka jego bezpośredniość, momentami frywolność.

Ten teatralny wehikuł czasu entuzjastycznie przyjęty został zwłaszcza przez nieco starszą część widowni, która w trakcie osiemdziesięciu minut spektaklu odbyła sentymentalną wędrówkę w nie zawsze łatwą, ale po latach dobrze wspominaną, przeszłość. BELFEgoR nadal gra w zielone i najnowszą premierą jak ten Ikar, co nieraz już w dół runął, chce nam powiedzieć, że „jakby powiało zdrowo, to bym jeszcze raz pofrunął!”.

Marcin Stachoń

GALERIA


Share