Wypełnił testament matki

Świat trzeba obserwować, opisywać i dążyć do Pointy. Należy dawać Świadectwo o Prawdzie, o Sensie życia i naszej odpowiedzialności za wszystko, co robimy tu, gdzie jesteśmy, tym, co idą za nami. (…) Teraz wypełnienie kolejnego świadectwa jest w naszych rękach.

Tak kończy się „List do Mamy” Andrzeja Marii Marczewskiego we wstępie do wydanych w zeszłym roku „Zapisków z Powstania Warszawskiego na Bielanach” swojej mamy – Hanny Marczewskiej. To, co Andrzej Maria Marczewski napisał w liście było przekazem, jaki dostał od niej w listopadzie 2019 roku: „Ósmego listopada 2019 r. o 7.40 (…) Mama pojawiła się, aby po raz pierwszy od chwili przejścia na drugą stronę [ponad 12 lat wcześniej – red.] tak wyraźnie przekazać mi to, co powinienem wiedzieć, ponieważ jest ważne dla mojego tu i teraz”. Że ważna jest pointa życia. Andrzej Maria Marczewski odszedł 24 listopada 2020 roku o 12.12., dokładnie rok i dwa tygodnie po odebraniu od matki tego przykazania. Nie zmarnował tego czasu. W ciągu tego roku wydał „Zapiski” i złożył wniosek do Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego o dofinansowanie zbioru wierszy mamy, któremu nadał tytuł „W drodze”. Jest tam wszystko: początki zainteresowania poezją, okupacja, Powstanie Warszawskie, tułaczka, powrót, PRL, starość i rozmyślania. To, czego nie powiedziała prozą, dopowiedziała wierszem – albo odwrotnie. Dostała w darze ogromny talent literacki i solidne wykształcenie. Ukończyła polonistykę na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Warszawskiego. Bardzo szybko zaczęła publikować w pismach literackich. Pisała wiersze, scenariusze, bajki dla dzieci… Andrzej Maria Marczewski, bardzo do niej podobny fizycznie, odziedziczył jej miłość do literatury oraz słowa. Trafił na lepszy czas. Dostał nie tylko talenty, ale  i pole do rozwoju. Literaturę zaczął przenosić na scenę. Kto wie, czy nie dojrzałby do sztuki opartej na twórczości swojej mamy? Los postawił kropkę za wcześnie. W miejscu, gdzie powinien być przecinek. Tak jak mama, „świat obserwował, opisywał”. Tak jak ona prowadził dziennik. I też zostawił swoje myśli – w wydanej 21 lat temu książce „Ja teatr”. Tworzył ten teatr z tekstów, które inspirują, wzbogacają, są drogowskazem. Do takich należą utwory Karola Wojtyły, które konsekwentnie przez całe życie wystawiał w różnych teatrach, jakie prowadził, także w Teatrze Małym w Tychach. Wystawiał, głęboko wierząc, że społeczeństwo czeka na „wartościowe, mądre, uczciwe Słowo Teatru” (nadużywał wielkich liter, akcentując nimi słowa ważne, wręcz kluczowe). „Słowo, które pomaga żyć i pamiętać na co dzień o naszym duchowym, a przez to w pełni ludzkim wymiarze” – napisał w „Ja teatr”. Wierzył w potęgę miłości. Swoje wystąpienia jako dyrektor Teatru Małego – ku zaskoczeniu widowni – kończył słowami: „kocham was”. To była jego „inwestycja w opcję ludzkiego Dobra”. Jego pointa. Pointą życia jego mamy są dwie brązowe książki: „Zapiski z Powstania Warszawskiego na Bielanach” i świeżo wydany tomik poezji „W drodze”, którego wydanie zostało dofinansowane z Funduszu Promocji Kultury Ministra Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu.

Jolanta Pierończyk

 

 

 

 

Fotografia autorstwa Teatru Małego w Tychach, źródło: www.tychy.info.

GALERIA


Share